niedziela, 29 listopada 2015

Małe dziecko trudniej leczyć. (z cyklu: kaszel, grypa, przeziębienie: Kaszel u małego dziecka)

Mamy sezon jesienny z katarami, kaszlem i takimi tam.

Małe dzieci chorują ciężej, bo mają mniejsza średnicę oskrzeli, i 3 mm wydzieliny może im mocno zatykać oskrzele podczas gdy dorosły tej samej ilości nawet nie poczuje.

Druga rzecz, która utrudnia leczenie dzieci. Dzieci mają inny metabolizm niż dorośli. LEKI DLA DZIECI SĄ INNE. Nie należy im podawać leków dla dorosłych. Inne są dawki, i nie wystarczy po prostu przeliczyć na masę ciała i podać proporcjonalnie. Niestety. Dzieci część leków metabolizują wolniej niż dorosły, a część szybciej i dawka jest inna, niż wynika to z prostej różnicy w masie ciała dziecko-dorosły. Nie chciałabym żeby dyskredytować dzieci porównaniem do zwierząt domowych, ale akurat z metabolizmem ta sama zasada obowiązuje jak do obcego gatunku. Kotu czy psu też nie wolno podać ludzkiej tabletki. I po uwzględnieniu różnicy w masie ciała zwierzęcia, też nie wolno podać. Inny metabolizm mają. Musimy znać konkretne dawki i leki na dzieci i na zwierzaki. Jakbyśmy z jakiegoś dziwnego powodu mieli w domu ufoludka i ufoludek byłby z katarem - też nie podajemy ludzkich leków.

Kolejna sprawa, która utrudnia: dorosły POWIE co mu jest.  Dziecko nie powie.  Dopiero pisząc odcinek uświadomiłam sobie że leczenie dzieci ma całkiem sporo cech wspólnych z leczeniem futrzatych podopiecznych. Za to nie tak dużo wspólnego z leczeniem dorosłych. Jakbyście mieli znajomego lekarza, do którego dzwonicie środku nocy z pytaniem:  Adaś kaszle, aż się pielucha trzęsie, co robić?  - to pewnie nie raz usłyszycie "ale ja nie jestem pediatrą". Teraz pewnie będzie to bardziej zrozumiałe czemu ten lekarz się wykręca. O ile w ogóle będzie skłonny poświęcać swój prywatny czas odpoczynku na charytatywną pracę dla znajomych. Ale zakładając, że chce, to bez wiedzy pediatrycznej leczyć nie będzie, bo nie będzie umiał. Pomoże jedynie w zakresie gdzie się z Adasiem udać, a to też dużo.

Nie tylko oskrzela u dzieci są mniejsze, wszystko jest mniejsze, wiec i wszystko co choć trochę spuchnie to od razu z racji tych małych średnic bardziej się zatyka niż u dorosłego. I dziecko choruje ciężej niż dorosły, bardziej gwałtownie. Choroba brzuszka też będzie przebiegać szybciej i ciężej, choroba nerek, wszystko się łatwiej zatka, jak nawet tylko troszkę spuchnie, a w stania zapalnym puchnie.

Czy można na to jakoś pomóc?
Właśnie  u dzieci jest szczególnie ważne by przy kaszlu  napoić i oklepać, skoro się trudniej leczy. Tym bardziej im się należy to oklepanie. I tym bardziej im pomoże, wręcz miło popatrzeć jak ładnie dziecko się poprawia po tym jak się je oklepie i jak ono ładnie powykasłuje, to co zalegało w oskrzelach. Od razu szybciej zaczyna zdrowieć. I nic dziwnego, skoro udało się ewakuować wydzielinę z płuc. Warto oklepywać każdego, dorosłego też, a szczególnie dzieciaki. Te maleńkie też, te można sobie ułożyć na udzie, bardzo wygodna pozycja, opisałam ją w odcinku OKLEPYWANIE (kliknij TUTAJ). I oczywiście nie wystarczy oklepać raz, oklepujemy przez tyle dni (kilka razy dziennie), przez ile się zbiera wydzielina.


Czy jest coś optymistycznego w chorowaniu dzieci? Tak, szybciej się regenerują. Pogorszenie jest szybkie ale i poprawa jest szybka.
Zdrowia życzę.

---
SŁOWA KLUCZOWE: dzieci, leczenie dzieci, leczenie małych dzieci, kaszel, kaszel u małych dzieci, katar, plwocina, oklepywanie, metabolizm leków u dzieci, metabolizm leków u psa, metabolizm leków u kota, metabolizm leków u zwierząt. odmienności leczenia u dzieci, leczenie małego dziecka, dawki leków u dzieci, zapalenie oskrzeli u dzieci.

niedziela, 22 listopada 2015

PLWOCINA? A co to jest ta PLWOCINA? _ (seria: kaszel, grypa, przeziębienie)

Dzisiejszy odcinek poświecę na ustalenie jak się co nazywa, w tych niesmacznych sprawach typy kaszel, katar, odkrztuszanie. Bardzo, ale to bardzo nieapetyczne. Wiem. Przykro mi. Ale czasem konieczne jest, żeby o tym pogadać, więc bierzmy byka za rogi i przejdźmy do konkretów.

Nos
To co leci z nosa nazywa się katar. Fachowo lekarz powie katar, albo wydzielina z nosa. Fizjologicznie w nosie jest wilgotno i tak ma być. Dopiero jak chorujemy, śluzówka wytwarza więcej wydzieliny, i mamy katar. Wodnisty przy alergii, a bardziej gęsty i czasem kolorowy przy zakażeniu wirusem, albo bakterią. Potocznie w użyciu bywa nazwa smarki, czy gile.

A teraz zejdźmy niżej: gardło.

Gardło też z natury swojej jest wilgotne, ale zwykle nie zbiera się tutaj wydzielina. Tu może spłynąć coś z nosa, może zostać tędy odkrztuszone coś z płuc, oskrzeli, a i coś z żołądka może tu trafić, ale na ogóle będzie po prostu wyplute. Ewentualnie zbierać się może coś przy migdałkach - one mają zagłębienia w sobie i tam czasem zbiera się ropa i tworzy czopy ropne. Ale generalnie, jeśli coś spływa do gardła, to podrażnia śluzówkę i odruchowo usiłujemy się tego pozbyć i wypluwamy, albo ewentualnie usiłujemy przełknąć (wtedy trafia do żołądka).

Wyplute "coś", co pochodzi z oskrzeli i tchawicy właśnie ta plwocina. Ewentualnie flegma. To się odkrztusza i najlepiej to wypluć.

I.... tak, wiem, że odcinek mało apetyczny, ale naprawdę jak czujecie że coś się w gardle zbiera to wypluć to niż połknąć. Chociaż najistotniejsze jest by opuściło oskrzela, czy wyplute (lepiej), czy przełknięte (trochę gorzej), byle nie hamować kaszlu, i nie zostawiać w oskrzelach, bo się będzie długo leczyło.

Zejdźmy niżej: krtań, tchawica, oskrzela.

Krtań i tchawica mogą mieć wydzielinę, one są naturalnie wilgotne i niewielka ilość jest stale obecna na powierzchni. W czasie choroby jest wydzieliny więcej. Obecność większej ilości wydzieliny w krtani i tchawicy podrażnia ścianki, wywołuje kaszel i owa wydzielina jest wykasływana do gardła. Tu, jak pisałam powyżej, jest albo wypluwana, albo połykana. To będzie plwocina albo flegma. Z wyglądu mniej lub bardziej przezroczysty "glut".

Oskrzela są miejscem gdzie wydzielina lubi się zbierać. Częściowo jest wytwarzana na miejscu, częściowo może spływać grawitacyjnie z tchawicy. Rzęski na powierzchni śluzówki pracują tak, by przesuwać śluz i wydzielinę na zewnątrz, przeciw grawitacji. Ale przy zwiększonym wytwarzaniu, jak ma to miejsce w chorobie, rzęski mogą nie dawać rady i warto im pomóc. Dlatego oklepywanie jest takie ważne.

Jest takie badanie: posiew plwociny. Teraz, w dobie rozpowszechnienia antybiotyków. i dużej szybkości życia to na ogół leczy się "w ciemno", czyli daje antybiotyk tak na czuja, według listy co najbardziej skuteczne. Lista pomaga trafić. A tak naprawdę porządnie to powinno się wziąć plwocinę na posiew, i zobaczyć na co dana bakteria jest odporna. (o ile w ogóle mamy do czynienia z zakażeniem bakteryjnym. Przy wirusowym posiew będzie ujemny, ale i leczenie nie polega na podawaniu antybiotyku. Warto to wiedzieć. Wcale nie jest tak, że jak ktoś ciężko chory, to musi dostać antybiotyk. Jak jest chory od wirusa, to antybiotyk nie pomaga, a wręcz szkodzi.).  O posiewie napiszę oddzielny odcinek. Na ten moment warto wiedzieć, że jeśli byśmy chcieli pobierać plwocinę na posiew, to najlepsza jest taka świeżo odkrztuszona, prosto z oskrzeli. Czyli dobrze pacjenta oklepać, żeby ładnie popluł tą plwociną i taką świeżutką oddać do laboratorium. Względnie jeśli oddajemy w laboratorium, to warto wziąć kubeczek, czy co tam dają do naplucia, poprosić towarzysza o oklepanie i dopiero jak się dobrze rozcharczemy, to napluć taką świeżutką. Wyniki będą bardziej miarodajne. Proszę się nie spieszyć przy charczeniu, tylko charczeć i pluć starannie na potrzeby badania.

To chyba całość obrzydliwości związanych z odkrztuszaniem, jaka mi przychodzi do głowy. Jakby coś było niejasne, coś budziło wątpliwości, czy ciekawość - dajcie znać. Komentarzem, mailem, wpisem na FB na Ciekawej Medycynie. Czym tam wygodniej.

Odcinek powstał dzięki mojej koleżance, która dostarczyła mi inspiracji pytając, jak w tytule: A co to jest PLWOCINA? Może więcej osób ma podobne wątpliwości co do nazewnictwa, i odcinek się przyda. Jakoś tak nie do końca mam przekonanie, czy warto to było opisać, bo wydaje mi się, że to wszyscy wiedzą. Ale skoro bardzo inteligentna i obyta społecznie znajoma nie wiedziała, to doświadczenie już mnie nauczyło, że lepiej napisać, bo widocznie w szkole nie uczyli i może więcej osób nie wie. Jak myślicie? Wpiszcie słówko w komentarzach (komentarz nie pojawi się od razu, bo włączyłam moderację, za dużo spamu lezie, ale proszę się nie zrażać, wszystkie czytam i pojawią się za dobę czy dwie.),

niedziela, 15 listopada 2015

OKLEPYWANIE (cykl: kaszel, grypa, przeziębienie)

(Ta seria jest mało apetyczna, raczę nie jeść przy czytaniu)


W poprzednim odcinku napisałam o kaszlu i pluciu, mocno zalecając ewakuację plwociny. I o tym, żeby pacjenta trzeba nawodnić (np. dwie szklanki wody), żeby plwocina po prostu była rzadszej konsystencji i łatwiej wyszła przy kaszlu. A dziś będzie o drugiej ważnej rzeczy, którą można zrobić by pomóc przy kaszlu. Chodzi o OKLEPANIE (lub oklepywanie, bo lepiej oklepać parę razy, ale nawet raz pomoże).

Niestety, nie można się oklepać samemu, bo technicznie trudno sobie sięgnąć do pleców. Ewentualnie można próbować klepać się solidnie z przodu po klacie, ale trochę to słaby pomysł bo tu przylega serce, lepiej klepać od tyłu. Jeśli ktoś bawi się w tworzenie robotów i oprogramowania do nich, to może sobie zrobić oklepującą rękę, ale żadnego modelu w sprzedaży nie widziałam. Teraz trochę sobie żartuję, pozostańmy przy tradycyjnym klepaniu, kiedy jedna osoba własną ręką klepie drugą. Opiszę jak taką rękę ułożyć. A potem w jakich porach dnia najlepiej oklepywać.

Jak ułożyć rękę
Oklepanie to nic innego jak „walenie po plecach”, jednak nie tak silne jak wtedy, gdy z całej pary ludzie walą kogoś kto się zakrztusił jakimś ciałem obcym, czy płynem. Jednak mechanizm jest podobny, trzeba wstrząsnąć klatką piersiową, by po prostu plwocina się odkleiła. Należy klepać dłonią plecy po obu stronach kręgosłupa. Trochę to przypomina klapsy, ale lepiej ułożyć dłoń, tak by miała zagłębienie. Tak, jak układamy palce, gdy chcemy  nabrać wody w dłoń. Wtedy mamy zagłębienie, w którym zbiera się woda. I o takie ułożenie mi chodzi. Mamy wtedy poduszeczkę powietrzną pod dłonią. Skuteczniejsze do klepania i nie boli (jak może boleć jeśli ułożymy dłoń po prostu płasko). Oklepanie nie powinno boleć. Jak najbardziej można robić przez ubranie. Technika ułożenia rąk jest sprawą drugorzędną, najważniejsze jest by wstrząsnąć klatkę piersiową, by (przepraszam za dosadność) glut się odkleił. Można i kantami dłoni od biedy. Istotą sprawy jest to by wstrząsnąć klatkę, ale wcale to nie musi być mocne uderzanie. Raczej właśnie energiczne poklepanie – stąd nazwa.

Jak ułożyć pacjenta
Dobrze, jeśli oklepywany pacjent ma pupę niżej niż głowę. Albo chociaż płasko leży. Plwocina, jak każda rzecz podlega prawu  grawitacji, i jeśli stoimy, albo siedzimy, to wykasłujemy ją „pod górkę”. Trochę bez sensu…. Dlatego lepiej dobrze jest się ułożyć z pupą powyżej głowy i podeprzeć rękami. Przykładowe w miarę wygodne pozycje do oklepywania, to:

1.        zwiesić pacjenta z łóżka – nogi i pupa na łóżku, głowa i podparcie rękami na podłodze, pluje się do miski. Osoba oklepująca siedzi na stołeczku obok.
2.       Pacjent po prostu leży na płasko, na brzuchu. Można  samą głowę wychylić za krawędź łóżka. Bardzo wygodna pozycja. Bez opuszczania głowy jest przyjemniej. Skuteczność jednak jest ciut mniejsza – bo jest poziomo, a nie w dół. Ale i tak lepiej niż na siedząco, albo bez oklepywania. Prawdę mówiąc najbardziej ją lubię.
3.       Małe dzieci można położyć sobie na udzie. Jak się siedzi na krześle, wyprostować nogi na podłodze, dziecko na udo, nóżkami do nas, główka przy naszym kolanie. Pleckami do góry. I klepiemy. Bardzo wygodna pozycja. Dzieci to lubią, potrafią zasnąć w tej pozycji. Naprawdę. Widziałam na własne oczy. To klepanie jest dla dziecka po prostu miłe.

Jakby by się nie ułożył, ważne by oklepać. Jak nie ma jak unieść pupy, to warto nawet oklepać na stojąco czy siedząco.  A pochylić się potem, do samego odkrztuszania. Po oklepaniu, albo w trakcie, powinno się zacząć chcieć pluć i kasłać. I tak ma być. A jak wyleci plwocina, to póki się nie zrobi nowa, chory ma trochę spokoju. Łatwiej mu będzie ją wykasłać jak się nachyli. I ma pluć, nawet jeśli to nieapetyczne. Będzie krócej chorować.

Kiedy oklepywać
Rano, zwłaszcza po wstaniu, czy po zmianie pozycji – to jest naturalny moment kiedy plwocina która się nazbierała, lubi się odkleić i drażni śluzówkę i wręcz prowokuje kaszel. Chce się kasłać. Bardzo dobrze, to jest naturalny moment by się nachylić i powypluwać co się tylko da, jak ktoś może oklepać w tym czasie to znakomicie.
Można oklepać się przed snem, żeby mieć spokój na noc, ale nie bezpośrednio przed, bo jeszcze trzeba przewidzieć czas na odpluwanie. Ile czasu? Jak oklepiemy w ciągu dnia, to mniej więcej chory będzie wiedział ile czasu zajmuje mu odksztuszanie. Może nieapetyczne, ale skuteczne. Ja bym radziła nawadniać i klepać w ciągu dnia, i skończyć te zabiegi na 3 godziny przed snem. Jeśli jednak ktoś bardzo kaszle to po prostu klepiemy, żeby mu pomóc (i poimy), niezależnie od pory. Jeśli go kaszel dusi, to i tak się nie wyśpi. Natomiast jeśli dobrze napoimy, dobrze odklepiemy, dobrze wyksztusi – powinien zyskać trochę spokoju na sen. (Widzicie? Da się bez syropu „na noc”!)

Kiedy NIE oklepywać
Nie oklepujmy po jedzeniu, czy bezpośrednio po piciu, bo jeśli chory się nachyla do klepania, to po prostu może zwymiotować. Picie wchłania się 20 minut, więc pół godziny po wypiciu wody można zabrać się za oklepywanie. Po obiedzie, to ze dwie godziny dobrze odczekać. Przed posiłkiem, jak najbardziej, ale chociaż z pół godziny przed, żeby móc spokojnie się wykasłać i uspokoić, zanim zacznie się jeść. Za to w nagrodę nie kaszle się przy posiłku.

Czy klepać w ubraniu?
Ubranie – ależ tak, może być, czemu nie. Nie ma sensu chorego przestudzić. Może nie bardzo grube ubranie, bo trudno klepać. I dobrze żeby było w miarę obcisłe, jeśli chory się nachyla, bo wtedy wszystkie szaliczki, i luźne bluzki będą po porostu przeszkadzały przy pluciu. Chyba, że klepiemy na płasko, czy wręcz na siedząco, bez nachylania, wtedy ubranie jest nieistotne.
Można też po prostu dać dużo pić choremu i oklepać za każdym razem jak mu się naturalnie zaczyna zbiera na kasłanie.

Jakby to wszystko było nieapetyczne, to jest po prostu skuteczne i – co ważne - niesie ulgę choremu. Bo poza tymi parunastoma minutami klepania i plucia, kiedy przez chwilę jest gorzej, to po prostu się dużo mniej kaszle, i dużo lepiej czuje, bo nic nie zalega w płucach. I leczenie idzie szybciej. I jakoś okazuje się, że można się obyć dużo mniejszą ilością leków. Wręcz leki bez napojenia i oklepania mało pomogą. Wypróbujcie. Zwłaszcza jak ktoś pluje, pluje, charcze, długo się leczy, jakoś tak nieskutecznie - to po dodaniu picia i oklepywania szybkość poprawy i zdrowienia może wręcz zaskoczyć. Zwłaszcza u dzieci, bo one mają wąsko w oskrzelach i im lubi się zbierać plwocina i im się kaszle lubią przeciągnąć.

Warto wiedzieć? Moim zdaniem bardzo warto. Życzę krótkiego chorowania.


Dopisek:
W kwestii syropów i nachalnych reklam: wszystkie wpisy wychwalające syropek X czy Y konkretnej firmy będą usuwane. 
Natomiast można którymś syropem zachwycić jeśli się poda jego substancję czynną. Bez podawania nazwy producenta.






czwartek, 5 listopada 2015

niedziela, 1 listopada 2015

Kaszel suchy czy mokry - czyli jak krócej chorować

Kaszel suchy jest bez wydzieliny.
Kaszel mokry jest z wydzieliną.

Ot i cała różnica.

Przy kaszlu mokrym, z wydzieliną, najlepiej byłoby odkrzusić  tę wydzielinę i wypluć, a nie trzymać w sobie. Tak, wiem, że odkrztuszanie (za przeproszeniem) gluta jest obrzydliwe. Ale zatrzymanie go w sobie chyba bardziej? Ja tam wolę odkrztusić i nie mieć. A pacjentów namawiam na wypluwanie i odkrztuszanie, bo po prostu się szybciej leczy w  ten sposób niż jak się wchłonie i oczyści. Tak też można, ale jest dłużej. A pytanie „czy ma pan kaszel suchy czy mokry” to grzeczna forma pytania „czy ma pan flegmę w płucach, czy nie?” Żeby nie użyć takich brzydkich słów jak glut, czy plwocina. Na potrzeby tego odcinka będziemy używać. I napiszę co zrobić by gluta nie było, albo było go mniej i jak najszybciej się go pozbyć.
Kawa na ławę: nie warto udawać, że gluta nie ma. To najdłuższa forma leczenia.

Bierzmy byka za rogi: jak to zrobić by odkrztusić.
Czy jakiś magiczny syrop pomoże? Jaki będzie najlepszy? A może jest taki na oba kaszle?
Moi mili. Powiedzcie mi, jak sobie wyobrażacie, że połkniecie łyżeczki  CZEGOKOLWIEK  sprawi, że wydzielina z oskrzeli zniknie? Sama zniknie?  Ucieknie? Zdematerializuje się? Nie ma tak. To to coś z łyżeczki może sprawić że wydzielina się łatwiej oddzieli. Ale tylko tyle zrobi syrop i wydzielina nadal będzie w oskrzelach.  I TRZEBA JĄ WYKASŁAĆ I WYPLUĆ. Może obrzydliwe, ale skuteczne. I najlepsze, co możemy zrobić. Bez plucia nie ma znaczenia czy wzięliśmy ten syrop czy nie. Bakterie pozostaną tam, gdzie były, w plwocinie.

No, to co zażyć, by dobrze kasłać?
W czasie studiów, gdy uczyłam się o kaszlu, i środkach wykrztuśnych, czyli ułatwiających kaszel i ewakuację wydzieliny, to uczący nasz doktór spytał z drapieżnym uśmieszkiem, czy wiemy jaki jest najsilniejszy, najlepszy środek wykrztuśny. W studenckich mózgach przewinęły się składniki syropów. Na sali zaległa cisza, a uśmieszek prowadzącego zrobił się jeszcze szerszy:
- dwie szklanki wody.
Trochę nas wmurowało. Ale jak się chwilę zastanowić….
Woda. Poważnie. Na nic nikomu syrop, nawet najbardziej wypasiony, jeśli pacjent jest wysuszony, odwodniony, wydzielinę ma gęstą i takiej gęstej nie odkrztusi. A gęstą ma, bo ma gorączkę, oraz oddycha przez usta – więc bardziej się wysusza. Do kompletu nie wstanie i się nie napije sam, bo się źle czuje i nie ma siły. Więc jest dodatkowo wysuszony. Chcesz pomóc choremu? Postaw mu picie koło łóżka. W zasięgu ręki. Może po prostu dzbanek ze szklanką na podręcznym stoliku. Może termosik, albo dzbanek na podgrzewaczu, albo kubek termiczny, żeby było ciepłe. Żeby dużo pił.

Druga rzecz – oklepywanie. Ale to już na następny odcinek.

I takie picie i oklepanie powinno załatwić sprawę plucia, i oczyszczenia oskrzeli. I nawet może się okazać, że objedzie się bez syropu. Natomiast jeśli nie odplujemy, jeśli będzie sam syrop, bez picia i plucia, to sam syrop mało co da.
 Chciałabym, żeby było inaczej, bo nie byłoby obrzydliwie (plucie nie jest przyjemne, jest obrzydliwe). Ale jest to, co jest. Plujmy przy kaszlu. Przykro mi. Nie da się inaczej.

Chyba, że mamy kaszel suchy, bez wydzieliny. On jest z podrażnienia śluzówki oskrzeli. Może wystąpić po jakiś czynnikach drażniących, np oparach chemicznych, albo może się utrzymywać po chorobie, przez parę tygodni po zapaleniu oskrzeli, jak już nie będzie plwociny. Tak z podrażnienia.Tu też pomoże picie wody, czy inhalacje. (Inhalacje pomogą w obu rodzajach kaszlu, bo nawilżą). W kaszlu suchym  nie będzie plucia, bo nie ma czym. Pić  warto, oklepanie można odpuścić. Oklepanie nie pomoże, ani nie zaszkodzi.

Tak, że proszę pić i pluć. 

A o oklepywaniu można przeczytać tutaj: OKLEPYWANIE


Więcej odcinków o oskrzelach, antybiogramie i wirusach znajdziesz tutaj: UKŁAD ODDECHOWY

A poniżej można kliknąć niebieską facebookową literkę F, żeby podzielić się z innymi fajną wiedzą.