wtorek, 31 stycznia 2012

ZNIKAJĄCA NADWAGA

Uczestniczka czatu, dalej zwana UC (od Uczestniczka Czatu), którą osobiście znam i niedawno widziałam zaskoczyła mnie stwierdzeniem - Mam 79 kg, czyli z 10 kg nadwagi

Stwierdzenie mnie wmurowało w fotel, bo na moje oko dziewczyna nadwagi nie ma, albo może małe kilka kg. Ale żadne 10. A ja potrzebuję ćwiczyć lekarskie oko, bo w stanach nagłych niektóre leki daje się zależnie od masy ciała pacjenta, i nikt pacjenta nie waży, bo nie ma czasu, tylko lekarz zgaduje tak na oko. Więc zależy mi żeby oko ćwiczyć, a generalnie mam niezłe.


Lil: jakiej nadwagi, rybka? A BMI se policzyłaś? Tak konkretnie? a?
UC: nie
Lil: no to do roboty, liczymy.
UC: ogólnie to wychodzi nadwaga z tych netowych kalkulatorów   
Lil: konkrety proszę   
Lil: ja nie badam ogólnie
UC: o, to jak?
Lil: tylko szczególnie
UC: :-)
Lil: Ty masz 170 cm? Naprawdę tylko tyle?
UC: tak
Lil: A nie jesteś, aby wyższa ode mnie?A?
UC: tak pisze w dowodzie, ale głowy nie dam czy 2 w te czy we wte
Lil: W dowodzie pisze to, co żeś podała w deklaracji, a w 18 roku życia jeszcze rosłaś. Nikt Cię przecież w Urzędzie nie mierzył.
UC: fakt. A ile masz ?
Lil: Ja mam 169. A na moje oko masz z 5 cm więcej niż ja.
UC: aż sie zmierze
Lil: Sie zmierz. Umiesz się prawidłowo zmierzyć?

JAK PRAWIDŁOWO MIERZYĆ WZROST
1. Rano, po wstaniu z łóżka (tak się to fachowo robi, naprawdę)
2. Można przy framudze drzwi, albo ścianie. Należy się wyprostować ile możesz, tylko pięty oczywiście zostają na podłodze
3. I niech ktoś Ci zrobi kreskę. Bo samemu to się krzywi ołówek i nawet się tego nie widzi


Lil: Będzie po lekarsku to liczenie nadwagi. Na moje fachowe oko masz 175 cm (najwyżej poprawimy potem). Liczymy. 1,75 do kwadratu = 3,06.
UC: ok., wal. Mi wyłazi te 170 ok
Lil: Gdzie Ci wyłazi? Co, poszłaś szybko pod ścianę?
UC: hehe, tak
Lil: Masz kogoś na nogach? (gadałyśmy późną nocą, sporo ludzi o tej porze śpi)
UC: nie
Lil: Szkoda. Zaraz policzę Ci i na 170, bo widzę że nie popuścisz :-) Na razie liczymy 175.
UC: :)
Lil: te 79 kg to dokładne?
UC: tak, z wagi elektronicznej
Lil: A elektronika na mnie wrażenia nie robi, ja tam wolę wagę zwykłą, ale niech będzie. Lege artis ma być tak:

JAK PRAWIDŁOWO ZMIERZYĆ MASĘ CIAŁA:
1.    Rano, po wizycie w toalecie
2.    Przed śniadaniem (tak się to robi fachowo)
3.    Bez ubrania


Lil: Było tak? Zeznawaj.
UC: wieczorem , nago, przed kąpielą. A co to ma do rzeczy?
Lil: Marnie...A obiad, czy posiłek to ile godzin wcześniej był? (Tu nastąpiło rozważanie o wizytach w toalecie, które jeśli w ogóle zamieszczę, to ewentualnie na filii bloga „trudne tematy”. Wyszło, że trochę trzeba odjąć.) Wiedziałam, że Ty się tej nadwagi na siłę dopatrujesz, bo to taka moda teraz
UC: taak?
Lil: tak.  Na moje oko jesteś w górnej normie, ale to na oko. A zaraz policzymy cyferkami.
Lil: Ale herbatę wypiłaś 15 minut wcześniej, prawda? Byłam przy tym, się nie wyprzesz.
UC: fakt
Lil: Zeznaj (bo nie pamietam) czy jedną szklanę czy dwie
UC: 1
Lil: A te 79 kg miało jakieś cyferki po przecinku? Zaokrąglałaś, czy nie pamiętasz?
UC: nie pamietam
Lil: Oki. No, to herbatę policzymy Ci za 250 gram, plus przed chwilą omówione 500, plus porcja mięska na kolację. Zaokrąglijmy do kilograma. Czyli 78 a nie żadne 79.
UC: ok
Lil: (A przy następnej wizycie u kumpeli pójdziemy się grupowo zważyć na golasa rano i sama zobaczysz, że dobrze mówię)
UC: :-)
Lil: he he he, policzyłam. BMI = 25, he he he. Zero nadwagi he hehe.

Lil: Teraz mogę Ci policzyć na wzrost 170, w który za nic nie wierzę. Powyższy wynik jest wynik dla 175, w które wierzę.
UC: :)  Brzmi ciekawie :) I co z niego wynika? jakie BMI powinnam mieć?
Lil: Policzyłam. BMI 27. Wtedy masz lekką nadwagę. Norma jest 20-25
UC: ahaa
Lil: Więc jeśli masz 175 - w co wierzę, ale pewność uzyskamy rano, jak ktoś Ci odznaczy na framudze, to masz BMI 25, tak jak sądziłam, i NIE  MASZ ŻADNEJ NADWAGI. I precz od odchudzania. Jeżeli masz 170 cm, to masz lekką i zaraz policzę wagę należną, żebyś wiedziała ile chudnąć. Chwila, bo liczę… 73 kg należna - wtedy BMI jest 25. Więc przy najszczerszych chęciach i dopatrywaniu się mniejszego wzrostu (sory ale nie wierzę w te 170), dla 170- masz 5 kg nadwagi.
UC: ahaa
Lil: A NIE ŻADNE 10!! I o to mi chodziło
UC: dobrze wiedzieć :)

Lil: i zmierz się, bo ja w te 5 nadwagi też nie wierzę. Widzę co widzę i nie masz żadnej nadwagi. Masz grubą kość i tyle.
UC: mazurski kosciec :)
Lil: zawsze będziesz mieć w górnym BMI i tyle. I mało złamań. Ale żebyś miała cyferkami, a nie „na oko”, to się zmierz. Mi już ta mania chudości uchami wyłazi. Każdy ma nadwagę. Wszędzie. Zawsze. A jak się złapie za frak i policzy to się okazuje, że jakoś cudownie ludzie schudli, w ciągu 3 minut
UC: :) genialna kuracja

Dokładnie. Genialna kuracja.

SERIA OKO: LASER W OKU

Chodzi o leczenie krótkowzroczności, albo innych wad wzroku, laserem. Czyli pozbycie się okularów dzięki zabiegowi laserem.

Generalnie cała zabawa ma dwa etapy:
1.   Wypalenie odpowiedniego kształtu rogówki laserem – i to jest mniej ważny etap.
2.   Pielęgnacja gojącego się nabłonka na oku – i to jest kluczowe, trwa ze 3 miesiące, i polega na wpuszczaniu leków w kroplach do oka, żeby się dobrze zagoiło. 


Gojenie

Prawidłowo oko i nie tylko oko, ale cokolwiek w ciele, goi się z blizną. Oko nie jest wyjątkiem. Dlatego po zabiegu przyjmuje się do oka nie tylko antybiotyki, żeby się dobrze goiło, ale też leki opóźniające gojenie (sterydy w kroplach). Wtedy oko goi się dłużej, ale bez blizny. Dlatego trwa to 3 miesiące (około), i jest kluczowe, bo  jak się zgoi z blizną, to sfalowanego nabłonka oka nie ma za bardzo jak wyprostować. Źle wypalony dołek w oku to jeszcze da się skorygować. Sfalowany nabłonek to nie bardzo. Dlatego to takie obłędnie ważne, żeby te krople sobie koniecznie wpuszczać.  


Istota zabiegu.

Sama technika jest prosta. Generalna zasada jest taka, że krótkowidzowi, który skupia światło za mocno – modelujemy powierzchnię tak, by uzyskać mniejszą krzywiznę rogówki, więc żeby mniej łamała światło. Wypalamy dołek. A dalekowidzowi (za mało łamie światło) modelujemy kształt tak by zrobić mu górkę, żeby bardziej łamała światło. Jakim cudem wypalić górkę, skoro nie można dodać rogówki, a tylko ją odparować? Ano – wypalając rowek dookoła, wtedy zostaje górka. A osobom z wadami kształtu rogówki, na przykład rogiem rogówki, czy dowolną nieregularnością kształtu – można przywrócić gładkość (odparować, usunąć to, co nierówne).

I już. 


Czy to boli?

Nie. Jest w znieczuleniu miejscowym, i to w zupełności wystarcza.
Natomiast przez 2-3 dni jest się odurzonym, wytrąconym z równowagi i ma się dyskomfort w oczach (jakoś tak sucho i dziwnie), mimo obstawy przeciwbólowej. Nie wolno się podrapać ani potrzeć w oko! Jest opatrunek (soczewka kontaktowa bardzo oddychająca, opatrunkowa) i można ją sobie niechcący zetrzeć z oka, dlatego zwykle jest zaklejone gazikiem, żeby nie kusiło podłubać, czy odruchowo potrzeć. I jeszcze koszmarnie jest się wrażliwym na światło. Zaciemnione zasłony, kompres na oczy, a jeszcze i tak człowiek by się najchętniej zakopał pod kołdrą żeby nie raziło i przespał. Mimo zniesienia bólu organizm wie, że była solidna trauma.



Czy od razu się dobrze widzi?

Nie.
Po dwu dniach się w ogóle widzi, po tygodniu da się czytać, po miesiącu jest dobrze. Pełna ocena ostrości po zgojeniu, czyli po około 3 miesiącach do pół roku, niemniej po miesiącu już jest dobrze. 




Czy każdy może?

Trzeba być dorosłym z ukończonym wzrastaniem oka – czyli być starszym niż 22 lata. Nie można mieć jaskry (bo wtedy nie można brać sterydów do oka), nie można mieć zbyt dużej wady wzroku, żeby rogówka była wystarczająco gruba, by w niej coś wypalać. Za cienka rogówka dyskwalifikuje. Duża wada = głębszy dołek. Granica tego co można jest koło 8 dioptrii, ale to jest sprawa indywidualna. Na grubej rogówce można zrobić i 13 dioptrii, a i techniki idą naprzód, więc możliwe, że już można robić i większe wady. Decyduje lekarz okulista z kliniki robiącej zabieg. NFZ nie refunduje tego.



I to jest na zawsze?

Tak.
Oczywiście nie chroni przed tak zwaną dalekowzrocznością starczą, czyli okularami do czytania, które wynikają ze starzenia się soczewki i utratą jej elastyczności, a co za tym idzie zdejmują trochę zdolności widzenia z obu końców – nie widzi się ani tak dobrze w bliskiej bliży (i żeby czytać zakłada się okulary), ani tak dalekiej dali (co zwykle ludzie lekceważą i nie poprawiają, jeśli tylko z grubsza coś widzą na ulicy). Środek widzenia zostaje.

poniedziałek, 30 stycznia 2012

DYSK

Wypadnięty dysk, czyli przypadłość tych, co dźwigali „z grzbietu”. A jak kto ma pecha to wystarczy, że się schyli i też mu wypadnie.

Co to jest ten dysk?

Najpierw opowiem co to jest kręgosłup.
Kręgosłup składa się z kręgów. Ogólnowojskowa budowa kręgu mówi, że on ma trzon oraz pierścień z wyrostków kostnych. Kolumna kolejnych trzonów przenosi ciężar. W pierścieniu, w dziurze w środku, w kolumnie kolejnych pierścieni siedzi sobie rdzeń kręgowy. Taka kolumna pełnych kręgów i pusta rura pierścieni (nadziana rdzeniem kręgowym i płynem mózgowordzeniowym).

A gdzie dysk?

A dysk jest pomiędzy każdymi dwoma trzonami. Jako amortyzator. Jest zbudowany z tkanki łącznej i ma kształt dysku, spłaszczonej poduszeczki i trochę to amortyzuje kręgosłup.

Jak wypada dysk?

Jak kręgosłup jest prosty i obciążony to cylindryczne trzony naciskają poduszeczkę dysku równo. A jak kręgosłup jest nachylony (zwykle do przodu, kiedy schylamy się by coś podnieść) to brzegi tronów naciskają z jednej strony bardziej i wyciskają pastylkę dysku (zwykle do tyłu). Jak się przemieści to uciska i to boli (bardzo). I już, cała tajemnica.

Dlatego trzeba dźwigać z kolan. Nawet małe ciężary. Z kolan, nie z grzbietu. Z KOLAN!

Co gorsza: jak raz wypadnie, to już lubi wypadać, bo ma rozluźnione więzadła w tym miejscu w  którym wypadł. I marnie się leczy. Co poradzić? Dźwigać z kolan. Już! Dziś! Od teraz! Jak czujesz w trakcie dźwignięcia, że starym zwyczajem dajesz z krzyża, to natychmiast przerwij, ugnij kolana i daj z kolan.

A jeśli już wypadł?

To dźwigaj z kolan. I grzecznie poddaj się temu, co doktorzy zalecą dla danego przypadku, a oprócz tego wyrób sobie nawyk dźwigania z kolan. Zawsze i wszędzie. Nawet jak schylasz się żeby zawiązać buty i nic nie podnosisz – to zegnij się w kolanach, a nie w pasie. Bo nawet przy wiązaniu butów może wypaść, nawet jak pochylisz się, żeby podnieść kasztan w parku, czy pogłaskać kota. Z KOLAN!

Podsumowując: Z KOLAN!

niedziela, 29 stycznia 2012

Z KOLAN !!!

Uczestnik czatu: dziś podźwigałam pudła i pakunki i nie zachowałam zasad podnoszenia i odczuwam to. I  dobrze, sygnał aby te partie rozciągnąć.
Liliana: Zaraz zaraz, co masz na myśli z zasadami podnoszenia? Zgięłaś się w krzyżu przez nachylenie? Zamiast zgiąć się w kolanach? I chrupnęło?
Uczestnik czatu: Tak. Nie chrupneło, dopiero w domu jak posiedziałam poczułam
Liliana:  No to nie jest kwestia ćwiczeń rozciągających.To jest kwestia nawyku, żeby podnosić z kolan. Przy prostym grzbiecie, przy wyprostowanych plecach.

Jak się (źle) podnosi z grzbietu, to może wypaść dysk. Dlatego należy podnosić ciężary z kolan.


To jest proste jak konstrukcja cepa
NIE Z GRZBIETU!!! Z KOLAN! Z KOLAN! Z KOLAN!


Jak ciągniesz grzbietem (przez nieuwagę starym nawykiem), poczujesz co robisz, to natychmiast należy przestać, ugiąć kolana i dać z kolan.

I wcale nie trzeba podnosić z głębokiego przysiadu, wystarczy tak trochę podnieść, ale koniecznie nogami, z nóg, nie z krzyża. Można podnosić etapami, ale nogami, nie plecami.
   
Uczestnik czatu:
Ważne.
Liliana: Bardzo.

Z kolan. Proste. Jak konstrukcja cepa. Powodzenia.

piątek, 27 stycznia 2012

SUROWICA NA TĘŻEC

Tężec. Choroba, wywołana przez laseczki tężca. Powodująca zgon. Praktycznie nie spotykana ze względu na masowe szczepienia przeciwtężcowe w kalendarzu szczepień, oraz coraz rzadsze przypadki zranień mocno zabrudzonych ziemią, a to tam bakteria lubi być.

Mam wyjaśnić czym różni się szczepienie na szybko, po zranieniu zabrudzonym ziemią, od szczepienia planowego.

Szczepienie planowe zawiera nieszkodliwe bakterie (generalnie: albo zabite, albo żywe odzjadliwione. Nie pamiętam którą wersją szczepi się konkretnie na tężec, no i zdarza się, że się rodzaj szczepionki zmienia). Bakterie nie wywołuja choroby (bo są zabite albo odzjadliwione) ale są prezentowane układowi immunologicznemu i dzięki temu wywołują tworzenie się przeciwciał. Przeciwciała będą chronić potem przy zetknięciu z normalnym żywym zarazkiem. Z czasem odporność (czyli te przeciwciała, ich ilość) może się zmniejszać.

Szczepienie po zranieniu zabrudzonym ziemią:
Jeśli jest mocno zabrudzona rana, a szczepienie na tężec było dawno, to możliwe, że lekarz oprócz podania standardowej dawki szczepionki, takiej jak przy planowym szczepieniu, zdecyduje również podać surowicę przeciwtężcową – czyli gotowe przeciwciała. Żeby zanim sobie nasz układ immunologiczny przypomni i zaktywizuje własne przeciwciała (co już umiał je wytwarzać, ale trochę zapomniał) to żeby miał gotowe podane i miał czym walczyć. Na tężec się umiera, to nie żadne tirli tirli. Najczęściej ranią się dzieciaki, bo a to skądś spadną, a to się gdzieś wywalą. Ale dla uspokojenia – akurat dzieciaki mają tężec na bieżąco z kalendarza szczepień.

Taka surowica przeciwtężcowa, (zwana też antytoksyną przeciwtężcową, w odróżnieniu od szczepionki która bywa nazywana anatoksyną) to jest po prostu surowica wyodrębniana z kwi konia, i oczyszczana, tak aby jak najwięcej było tam tych przeciwciał przeciwtężcowych, a jak najmniej pozostałych składników, które są silnie uczulające, nawet dla osoby bez alergii. Koń oczywiście przez pobraniem surowicy musi być uczulony na tężec – czyli podaje mu się antygen tężca, i po odpowiednim czasie, kiedy już wytworzy przeciwciała, pobiera się od niego surowicę. Proste. Naprawdę, takie proste i już.

A czemu akurat koń?
Niekoniecznie koń, może być inne zwierzę, na przykład królik. Z koniem jest o tyle wygodnie, że prostu koń jest duży. (Ma dużo surowicy.)

--------
Więcej o immunizacji:
Szczepić?
Wirus = leżeć
Przeziębienie

Alergia
Ciekawe alergeny
Alergia krzyżowa
Uczulenie na antybiotyki

Immunizacji za mało:

czwartek, 26 stycznia 2012

ALERGIA KRZYŻOWA

Tu mogę się posiłkować fragmentami własnego doktoratu (kawałki w cudzysłowach), bo miałam tam pół strony o takich alergiach. Opowiem też co to są „epitopy”.

„Alergia krzyżowa występuje w przypadku podobieństwa strukturalnego alergenu oraz kolejnego związku chemicznego, na który organizm jest eksponowany. Istota zjawiska polega na tym, iż przeciwciała rozpoznają obydwie substancje jako alergen. W ten sposób może dochodzić do reakcji alergicznej na substancje, na które organizm nie był nigdy eksponowany.”

Od reakcji krzyżowej należy odróżnić jednoczesne niezależne uczulenia na dwa alergeny, które również skutkuje współistnieniem danych alergii. A skąd wiemy z czym mamy do czynienia? Ano bez szczegółowych badań przeciwciał (czy to te same przeciwciała, czy jednak różne) - nie wiemy.

„Przykładowe grupy substancji wywołujących krzyżowe reakcje alergiczne to: alergeny roztoczy z alergenami skorupiaków; wśród leków: penicyliny z cefalosporynami; a wśród alergenów wziewnych: pyłki traw różnych gatunków są na tyle podobne, że powodują wystąpienie reakcji alergicznych przy ekspozycji na gatunki, z którymi pacjent się nie stykał. Również alergeny kota domowego są strukturalnie podobne do tych występujących u kotów dzikich. Alergeny jelenia reagują krzyżowo z alergenami krowy i alergenami konia. W ekstrakcie z sierści psa stwierdzono obecność alergenów strukturalnie podobnych do głównego alergenu kociego, co może tłumaczyć częste współistnienie reakcji alergicznych na te zwierzęta opisywane przez innych badaczy.” (Ale nie musi)

To że masz alergię na coś i na jabłka (często krzyżowe są z owocami) – to jeszcze nie znaczy że to alergia krzyżowa. Mogą być dwa niezależne uczulenia. I proszę – wyjaśniłam zjawisko alergii krzyżowej bez wprowadzania pojęcia „epitopy” – czyli miejsca rozpoznawane przez przeciwciało na cząsteczce alergenu. Jestem z siebie dumna. Ale o epitopach i tak napiszę.

Epitopy - małe fragmenty na częsteczce alergenu, które może rozpoznać przeciwciało. Na dużej (zazwyczaj) cząsteczce alergenu może być ich kilka, lub więcej. I poszczególne epitopy mogą mieć różną budowę (i zwykle mają), bo są innym fragmentem cząsteczki alergenu. Dlatego różne przeciwciała mogą reagować z tym samym alergenem - różne przeciwciała będą rozpoznawać różne epitopy. W popularnym rozumieniu uczuleń ludzie często wyobrażają sobie alergen psa  czy kota jako jakąś kulkę, do której przychodzi jakieś przeciwciało – taki igrek i się łączy. I to jest niezłe przybliżenie – bo faktycznie igrek się łączy, tylko zabawa polega na tym, że na kulce jest wiele miejsc gdzie może się łączyć, a igreki mogą być różne.

I dlatego jeśli masz uczulenie na coś, co daje alergię krzyżową z czyms drugim, na przykład z jabłkiem - to wcale nie oznacza że musisz mieć alergię krzyżową na to jabłko. Niekoniecznie masz te igreki - przeciwciała, co reagują akurat z jabłkiem (i zwykle nie masz). Ale możesz mieć. Alergie krzyżowe występują rzadko, natomiast jeśli ktoś ma nieszczęście posiadać właśnie taką, to efekty są bardzo spektakularne – bo jeśli krzyżową reakcje daje pokarm, to objawy dotyczą gardła i można się udusić. Uwaga, żeby przesadne się nie martwić: alergie krzyżowe (powtarzam) występują rzadko, a udusić się można o od zwykłej alergii, niekoniecznie krzyżowej. Przeciwciałom wszystko jedno czy rozpoznały epitop bo się należało, czy dlatego że się pomyliły. Objawy będą takie same. Więc nie należy bać się alergii krzyzowych jakoś szczególnie, a jedynie tak, jak każdej innej alergii.

   
Na koniec uwaga praktyczna - szczepienie na tężec (takie na cito po  zranieniu, zwłaszcza zabrudzonym, a nie planowe z kalendarza).
„U osób uczulonych na sierść konia mogą wystąpić reakcje krzyżowe z alergenami zawartymi w surowicy konia, dlatego podanie tym pacjentom w przypadku zranienia zabrudzonego ziemią surowicy przeciwtężcowej (wytwarzanej z surowicy końskiej) może prowadzić do wystąpienia wstrząsu alergicznego i jest przeciwwskazane.” Dostępne są surowice z innych gatunków zwierząt. Gorzej jak pacjent jest uczulony na każdą sierść, ale i z tym sobie radzą lekarze. O tym czemu na cito zastrzyk jest inny  niż ten z kalendarza i czym właściwie się różni - opowiem w jednym z kolejnych odcinków – o tężcu.

----
Czy ten odcinek nie jest za długi?

ŚNIEG Z DACHU - Pierwsza pomoc dla przysypanego.

Nastała bardzo piękna i bardzo śnieżna zima. Jako, że temat może się już przydać to zamieszczam już, przed obiecanymi alergiami krzyżowymi i szczepionkami.


Parę dni temu byłyśmy sobie we trzy na spacerze, kiedy usłyszałyśmy:
Szur, szuuur… Łup! Łup! Łup!

- O, śnieg zsunął się z dachu – powiedziałam nie odwracając nawet głowy, i nawet nie widząc obiektu.
- A! Bo właśnie zastanawiałam się, co to za odgłos – powiedziała rozglądająca się koleżanka.

Odgłos jest mi znany od czasu jak zaprzyjaźniona Chatka w górach zrobiła sobie blaszany dach. Mokry i ciężki śnieg generalnie zsunie się z każdego stromego dachu, jak mu słońce przygrzeje. Niemniej z blaszanego zsuwa się częściej i nie potrzebuje do tego słońca, bo blacha dobrze przewodzi ciepło i śnieg wilgotnieje i zaczyna przy dachu płynąć, jak go dach podgrzewa. Proste.

Natomiast w kwestii zastanawiania się co to za odgłos – to tego akurat robić nie należy. Należy uciekać. Szybko. Nie myśleć, nie oglądać się, tylko zwiewać. Pierwszy raz jak usłyszałam odgłos to miałam dużo szczęścia – bo byłam akurat w środku Chaty, jak się obsunęło. A też nie wiedziałam co to za odgłos i też stałam i słuchałam. A akurat zostałam na parę godzin w Chacie sama, i jakby spadło na mnie, to byście tego bloga nie czytali, ani nic mojego już nigdy byście nie czytali. Tak po prostu nic. Właśnie tak. Piszę o śmierci.

Jak taki śnieg zabija? Ano jak się zwali metrowa zaspa na człowieka i przysypie, to blokuje swoim ciężarem możliwość ruchu klatki piersiowej. Nie da się nabrać powietrza. Spadając i ugniatając robi człowiekowi przymusowy wydech i tak zostaje, nie da się zrobić wdechu. I już. Przez uduszenie.

Jeśli zobaczysz, że kogoś przy sypało – odkop jak najszybciej, nie tylko usta, ale i klatkę piersiową, żeby mógł zrobić wdech. Zasypany człowiek nie powie ci, że nie może nabrać powietrza, bo nie ma w płucach powietrza, żeby mówić. Kop szybko, bo tego śniegu jest sporo, a on cały ten czas nie oddycha, a ma przywalone ręce, nie ruszy nimi i sam sobie nie pomoże. Jeśli odkopałaś/łeś usta i klatkę i nie gada, jest nieprzytomny, to sprawdź czy oddycha. Jeśli nie oddycha, zrób usta-usta, zanim odkopiesz resztę ciała.

Szybka akcja odkopania spokojnie uratuje. A może się to stać tobie, albo komuś bliskiemu. Blacha jest teraz bardzo modna jako pokrycie dachowe. Warto zawczasu wiedzieć co zrobić, bo jak się dzieje, to człowiek głupieje ze stresu. Co i tak jest lepszą wersją niż stać obok, i bezrefleksyjnie śmiać się jak zabawnie Zenka śniegiem przysypało. I dopiero po paru minutach zorientować się, że Zenek się nie rusza. I że dziwnie siny jakiś…

Jeśli pojedziesz na kanikułę z małym dzieciakiem i wystawiasz opatulonego dzieciaka w wózku za próg, żeby słoneczka nałapał – pomyśl gdzie stawiasz wózek. Wystarczy metr dalej lub metr bliżej. Słoneczko dobrze śnieg roztapia. Sople też fajnie spadają, tylko one to zwykle kapią i w ten sposób ostrzegają, że są. Śnieg nie ostrzega.

Jeśli słyszysz w górze szur szuuur… uciekaj! Nie myśl, uciekaj!
A dokąd? Najlepiej jak najdalej od dachu. Albo - jeśli w głębokim śniegu nie da się szybko przemieszczać - przyklej się na stojąco do ściany, żeby przysypało ci tylko nogi.


Podsumowując – najważniejsze:.
1. uciekaj.
2. przysypanemu odkop usta i klatę (piersiową).

środa, 25 stycznia 2012

WIRUS = LEŻEĆ

No i proszę – prowadzę czata, jak zwykle w czwartek, a tu kolejny temat do ciekawej medycyny pcha się drzwiami i oknami: uczestnik w ramach noworocznych postanowień miał ćwiczyć – ale się rozchorował i nie ma siły ćwiczyć. Jak chorujesz to wręcz należy przestać ćwiczyć.


Wiesz czemu na wirusie nie należy się ruszać? Nie? To opowiem.
Otóż taki wirus - on nie jest komórką. On nie ma swojego metabolizmu. To jest kawałek materiału genetycznego z programem "powielaj się" i otoczka. Plus ewentualnie jakiś receptor czy enzym do łączenia z komórką - naszą własną osobistą komórką ciała. I tyle.


Ale czemu nie wolno się ruszać?
Żeby się rozmnożyć to taki wirus wchodzi do naszej komórki i sobie z niej korzysta. Z jej metabolizmu . Właśnie dlatego nie należy się ruszać, ani uprawiać wysiłku. Żeby nasze komórki pracowały w tym czasie jak najmniej. Bo jeśli będziemy pracować - to w pracujących komórkach wirus namnaża się szybciej. Proste. Jak konstrukcja cepa
Leżeć plackiem i to jeszcze w cieple.


A dlaczego w cieple?
Bo wtedy wirus ma trudniej z rozmnożeniem się - bo mamy wolniejszy metabolizm. W zimnie to nam komórki bardziej pracują (żeby utrzymać temperaturę ciała)- i wirus się mnoży.


A jak muszę do pracy?
Jeśli będziesz łazić, to będziesz dłużej chorować. Smutne, ale po prostu tak jest.

Nie ma innej metody (na razie)
Przynajmniej łaź jak najmniej. Ubierz się ciepło i siadaj w cieple. i pij dużo. I trudno i darmo – pośmierdź czosnkiem

Mam swoją małą strategię na wirusa połączonego z brakiem czasu.
Kładę się od razu, na krótko - typu dwa dni. Przez pierwsze 12 godzin nie zbijam gorączki, żadnych tabletek. No chyba że mnie powali 39 stopni, to wtedy zbijam. I wtedy choruję krócej, i jest najszybciej. Mam kupę roboty i terminów i ten nawyk, żeby wtedy kłaść się od razu po to by chorować krótko - już mi służył. Jak przełażę - choruję dłużej.


Jest jeszcze jedna metoda i może się na "przełażone" przydać.
A to jest: wszystko, co wzmaga odporność.
Czosnek - jest silnie bakterio i wirusobójczy
Druga rzecz - jeżówka, czyli echinacea. Ziele jako herbata, nalewka, tabletki, cokolwiek. Też wzmaga odporność.

Uczestnik czatu pyta: a zimny prysznic? Bądź kąpiel w morzu?
ODP - A skoro masz siedzieć w cieple - to jak myślisz?

Uczestnik bardzo rozsądnie: ale przecież zimna kąpiel wzmacnia odporność
ODP - wzmaga odporność u zdrowego. A nie jak mu się wirus w komórkach namnaża. Wtedy wzmaga wirusa

czwartek, 19 stycznia 2012

ŁUPIEŻ

To nie będzie studium o wszystkich rodzajach łupieżu, tylko krótka opowieść o łupieżu zwykłym, częstym. Leczonym domorosło różnymi takimi szamponami przeciwłupieżowymi, które to szampony, jak się wczytać dlaczego one są przeciwłupieżowe, to zwykle okazuje się, że zawierają składnik przeciwgrzybiczny jako leczniczy. (Chociaż trafiłam też na szampon zawierający środek łagodzący i przyspieszający gojenie, d-pantenol zresztą, jako istotę „przeciwłupieżowatości”.) Środki przeciwgrzybicze są o różnej mocy, stąd i różna skuteczność. Najpierw opowiem skąd się bierze łupież i na czym polega, potem podam przepis, jak to zrobić raz a dobrze, żeby nie mieć.

Skąd się bierze?
Generalnie na skórze mamy różne bakterie, roztocze, grzyby i cały mikroświat. Tak wygląda zdrowa skóra. Żyją sobie i tak ma być. Jednym z grzybów bytujących na skórze i nie powodującym problemów jest grzyb zwany Pityrosporum ovale. Zwykle problemów nie powoduje. Chyba, że na przykład ktoś ma uczulenie na niego. Wtedy też objawy nie są powodowane przez grzyba a przez własny układ immunologiczny, i stąd łupież, bo na skórze jest stan zapalny. Część ludzi nie ma uczulenia i nie ma problemu. Ale pożyczenie od nich grzebienia czy czapki może u osoby uczulonej dać nawrót.

Jak zwalczyć?
Wyleczyć się z grzyba.
Uwaga: zarówno włosy, jak i swoją poduszkę, ręcznik, czapkę, grzebień i kaptur. Zaraz opiszę jak.

Czym?
Najsilniejszym przeciwgrzybicznym środkiem, dostępnym jako szampon i to nawet bez recepty, ale w aptece. Ketokonazol nazywa się ta substancja przeciwgrzybiczna, a szampon który to ma, nazywa się Nizoral. Nie wiem, czy nie pojawił się jakiś inny szampon, który też ma ketokonazol, może byłby tańszy, bo ten jest dość drogi i w małej buteleczce, ale jest wydajny. Jeśli znajdziesz konkurencyjny to porównaj stężenia, żeby była duża, lecznicza dawka.
Nie ma co się rozdrabniać na tańszy środek, bo ten grzyb jest odporny i tańsze a słabsze nie podziałają. A jeszcze można sobie zahodować odporną wersję grzyba. Jak leczyć to porządnie.

Myć głowę:
Szampon leczniczy co drugi dzień, i zostawić na włosach dwadzieścia minut. A nie tak, jak piszą na opakowaniu że 5 min. I tak przez 2 tyg. Potem przez dwa miesiące stosować raz w tygodniu. Potem zapobiegawczo, tak z raz w roku – najprościej zaraz po wakacjach po jeżdżeniu autobusami czy pociągami, gdzie są wyszmelcowane zagłówki, albo po spaniu w cudzej pościeli, zwłaszcza pościeli przechodniej, hotelowej. Można krótko wtedy. No i jak tylko zaczyna swędzieć. Dobrze sobie odżywkę na ten czas dołożyć, bo włosy po 20 minutach detergentu są biedne.

Oczyścić otoczenie:
- pościel i ręczniki przeprać w stówie, albo przelać wrzątkiem, albo uprasować bardzo gorącym. Czynność powtarzać przez te dwa tyg intensywnego leczenia często, potem rzadziej.
- czapeczkę kupić nową, albo uprać w ketokonazolu, albo przelać wrzątkiem (często trzeba jednak wtedy wyrzucić)
- grzebienie umyć. Wszystkie.
- przeprać w ketokonazlu kołnierzyki i kaptury. A co najmniej po prostu je uprać, też zmniejsza ilość grzyba, a tam nie ma dużo.
- uprać narzutę na kanapie na której siadasz i opierasz głowę. Podobnie fotel. Przetrzeć, czy przemyć zagłówki w samochodzie.
- pomyśl gdzie jeszcze stykasz się z włosami i jak to uprać, wyparzyć lub odizolować.

To jednorazowo. Na stałe wystarczy prać pościel i ręczniki w stówie i od czasu do czasu użyć sobie keto. I nie pożyczać grzebienia. I przyuważyć, czy ktoś sobie twojego cichcem nie pożycza!

A jeśli nie pomoże?

Trafił mi się też kolega o niesamowicie gęstych, przepięknych włosach – słuchajcie, kucyk z 5 cm średnicy, poezja. I chyba nawet czytuje tego bloga. Gęste włosy leczenia łupieżu nie ułatwiały. On skwitował opowieść o ketokonazolu prostym stwierdzeniem: a tak, dermatolożka mi zleciła, ale jestem odporny, nie działa, tabletki dostałem. Ano zdarza się, zwłaszcza jeśli się postosuje różne tańsze szampony przeciwgrzbybicze i uhoduje grzyba odpornego na leki. Wtedy nie ma przebacz, trzeba dobrać leczenie u dobrego dermatologa, i można też sobie poradzić, ale możliwe że trzeba z grubej rury –brać przeciwgrzyba do paszczy, w tabletkach. Takie leczenia trwa dłużej i to już jest na receptę, ale da się.

No i jeśli to jest inny rodzaj łupieżu, to też może nie pomóc. Ale łupież na zdrowych włosach, taki najczęstszy – to właśnie ten. Powodzenia.

CIEKAWE ALERGENY

Zgodnie z zamówieniem czytelników piszę o ciekawych uczuleniach. Trzy grupy alergenów mi się nasunęły:

1. Uczulenie na coś ludzkiego.

- Na przykład, tak jak można na sierść psa i kota, tak podobno można na włosy ludzkie. Przyznaję, że nie jestem specem od tych ludzko-ludzkich uczuleń, wiem tylko, że trzeba się wtedy strzyc na krótko. Co do poruszonego przez czytelnika w komentarzach uczulenia na własny pot, to tak na logikę powinno to być raczej uczulenie na bakterie rozwijające się na skórze, którym lepiej się żyje i rozmnaża, jak się człowiek spoci, bo mają wtedy wilgotno i ciepło, ale znów nie jestem specem. A najciekawsze wśród tych ludzko-ludzkich jest uczulenie na taki jeden ludzki składnik, ale teraz o tym nie opowiem, tylko opiszę to w najbliższym czasie na „Ciekawej Medycynie – Trudne Tematy” - czyli na filii tego bloga, na której poruszam tematy związane z układem rozrodczym. I wydalniczym też.

2. Uczulenie na konkretnego kota.
Autentyk. Tu już miałam okazję posłuchać dokładnie jak to działa, żeby był konkretny kot.
Możliwości są dwie – albo uczulenie na konkretne białko czy alergen tego indywidualnego kota (bardzo rzadko). Albo – tak jak było w tym przypadku – ten kot miał na skórze roztocze, czy grzyba, już nie pamiętam w detalu, ale wszyscy mamy na skórze całkiem dużo takich żyjątek i nic nam się nie dzieje. I ów kot też miał, i był zdrowy i nic mu nie szkodziło. Szkodziło za to… właścicielowi kota, jak się nawdychał. Trochę na podobnej zasadzie jest łupież u ludzi, to jest uczulenie na grzyba, który normalnie żyje na skórze – więcej w następnym odcinku, o łupieżu. Wracając do kota – u tego konkretnego pacjenta dodatnie odczyny skórne dawał wyciąg (czy płukanka) z sierści tego konkretnego kota, natomiast alergen koci do testów – taki z kota ogólnego, a do tego oczyszczany – dodatniego odczynu nie dawał (dodatni odczyn = swędzące zaczerwienie na skórze). I jak wiemy o mikroorganiźmie na skórze, to nic dziwnego. Nie pamiętam jak mój szef wpadł na to że to mikroorganizm jest u kota, może po prostu wsadził sierść pod mikroskop, wszak doktoryzował się na roztoczach, jest super specem w tej dziedzinie. Testy testami, a najważniejsze jest czy pacjent ma objawy chorobowe, czy nie. Przeleczono kota, człowiekowi to pomogło. Piękne, nie?


3. Alergie krzyżowe – bardzo ciekawe zjawisko.
Powstają wtedy kiedy przeciwciała znajdą cząsteczkę o podobnej budowie co substancja uczulająca i również reagują, tak jak na alergen właściwy. W szczególności można wtedy dostać uczulenia na substancję z którą jest kontakt pierwszy raz w życiu, której się nie widziało – więc niby nie miało okazji wytworzyć przeciwciał. Rzadko występujące zjawisko, ale jeśli pacjent je ma, to ma bardzo silne objawy alergii. Szczególnie groźne jeśli takie substancje są w pokarmach (a jeśli w ogóle się ma alergię krzyżową to często są to pokarmy) - bo puchnie gardło. Najczęstsze pary o podobnej budowie opiszę w oddzielnym odcinku o alergiach krzyżowych. Zakolejkowałam je do opisu.

piątek, 13 stycznia 2012

PODJADANIE

Podjadnie. Jakaś metoda na nie?

Bo ja jedną mam : orzeszki/słonecznik W ŁUPINKACH.

Uczestnik czatu użalił się, że dłubanina straszna. I o to właśnie chodzi. Po to są w łupinkach, bo to często nawet nie z głodu się robi, a ot tak żeby ręce zająć.

Podjadanie ma nawet uzasadnienie biologiczno-historyczne
Otóż, nie tak dawno podobno lataliśmy z maczugą za mamutem. Albo może po prostu za turem po lasach. Wtedy nie było łuskanego słonecznika. Trzeba było gryźć. Trzeba było wydobywać z osłonek. Ziarno też nie było mielone. Generalnie jako gatunek mamy wdrukowane w genach "gromadzić tłuszcz na zapas". Bo generalnie jako gatunek do niedawna mieliśmy mało jedzenia. I przeżyli ci, którzy umieli sobie utyć. A teraz jako gatunek mamy obfitość jedzenia i to wysoko-oczyszczonego: biała mąka, łuskany słonecznik, łuskane orzeszki, oczyszczany cukier z buraka. Aż otręby ludzie jedzą (dla zdrowia), co sprowadza się do tego że jedzą mąkę + otręby = całe ziarno.

Tu uczestnik czatu zauważył, że kiedyś, jak to było przetrwanie to walczyliśmy o to, a tłuszcz się nie odkładał, bo mieliśmy dużą dozę tego, co teraz nazywa się sport.

Dokładnie tak. Teraz jako gatunkowi to nam to tycie nie służy. Kiedyś, i to nie jest dawne kiedyś - żarcia było za mało i wtedy to tycie służyło. Teraz żyjemy dłużej, a nie do 30 czy 40. I dlatego to, co służyło dotąd - teraz przestało - bo miażdżyca, bo zawały, bo łatwo utyć przy siedzącym trybie życia. Coś co do tej pory służyło gatunkowi - teraz przestało. Od - ilu? - kilku pokoleń? Kilkunastu? To mało, żeby się przetasowały geny w populacji na tyle, by zaczęli dłużej żyć ci chudzi, (którzy wcześniej to po prostu wymierali łatwo, z głodu, jako pierwsi). Już nawet ideał piękna się zmienił :-)


Tak, że podjadanie mamy w genach, to kiedyś służyło, ale kiedyś nie było łuskanego słonecznika. Przez 10 minut jedzenia łuskanego słonecznika - ile zjemy? Paczkę 10 dkg spokojnie da się zjeść. Samo wchodzi. A ile zjemy tego w łuskach (takiego jaki miały poprzednie pokolenia)? Ja zjem małą garstkę, a to lekkie jest. Przyznam się że o tym podjadaniu w łupinach to ja gdzieś przeczytałam, już nie pamiętam gdzie, ale że to jest fajna metoda na obejście problemu.

Smacznego.

-------------
W następnym odcinku będzie o wirusach i leżeniu plackiem.
Pogadać ze mną można na czacie w pokoju "sens" na Polczacie - w czwartki od 22 do 24. Wejście do pokoju "sens": kliknij tutaj. Zapraszam.

środa, 11 stycznia 2012

ALERGIA - co to jest. Definicja, słowniczek.

Alergia - a co to?

Alergia jest definiowana jako reakcja nadwrażliwości, zapoczątkowana przez swoiste mechanizmy immunologiczne.

TO POGRUBIONE TO FRAGMENT MOJEGO DOKTORATU .
FAJNIE. TO TERAZ CO TO JEST NADWRAŻLIWOŚĆ ORAZ CO TO SĄ TE MECHANIZMY IMMUNO – I JESTEŚMY W DOMU.

Mianem nadwrażliwości jest określany zespół powtarzalnych objawów wywołanych przez ekspozycję na określony bodziec, w dawce tolerowanej przez osoby zdrowe.
TO CHYBA JASNE.

Jeśli można wykazać inny niż immunologiczny mechanizm nadwrażliwości, wtedy należy stosować określenie: nadwrażliwsość niealergiczna .

TU CHYBA TEŻ NIE MA CO WYJAŚNIAĆ.

NO TERAZ SWOISTE MECHANIZMY IMMUNOLOGICZNE – W DR NIE PISAŁAM. ALE TU NAPISZĘ.
TO ŻE MECHANIZM JEST SWOISTY – OZNACZA ŻE MA ZDOLNOŚĆ ROZPOZNAWANIA – CZYLI JEST ODDZIELNY DLA ALERGENU KOTA, PSA, TRAWY TAKIEJ CZY INNEJ, ITP.
A TO ŻE JEST IMMUNOLOGICZNY – OZNACZA ŻE POWODOWANY PRZEZ UKŁAD IMMUNOLOGICZNY – NA NASZE POTRZEBY – ŻE SĄ WYTWARZANE PRZECIWCIAŁA – BO TO PRZECIWCIAŁA POWODUJĄ OBJAWY, I REAKCJĘ W PUNKTOWYCH TESTACH SKÓRNYCH (TYCH NA PRZEDRAMIONACH), I PRZECIWCIAŁA MIERZY SIĘ POPULARNIE W KRWI. JESZCZE DOCHODZI KWESTIA JAK POWSTAJĄ, ALE NASZE POTRZEBY WYSTARCZY ŻE SĄ I SĄ ODPOWIEDZIALNE ZA WYWOŁANIE OBJAWÓW.

NO TO JESZCZE KILKA INFORMACJI:

Termin alergia pochodzi z języka greckiego i został utworzony z dwóch słów: allos – inny, i ergos – praca, reakcja. Wprowadził go na początku XX wieku Pirqet w celu opisania zmienionej reaktywności immunologicznej organizmu.

Alergenem może być dowolna substancja, która jest rozpuszczalna i stabilna w roztworach wodnych i wywołuje reakcję nadwrażliwosci w mechanizmie immunologicznym , CZYLI ALERGIĘ.

TAK, ALERGENEM JEST SUBSTANCJA WYWOŁUJĄCA ALERGIĘ – BO TYLE ZNACZY TA DEFINICJA. A to że jest rozpuszczalna i stała w środowisku wodnym to bieże się stąd że pada na śluzówkę, która jest mokra, więc dlatego substancja musi być stabilna w wodzie, bo inaczej by się rozpadła i by nie alergizowała. No i jakby się nie rozpuszczała w wodzie to by została na powierzchni śluzu w nosie, a nie dochodziła do komórek – dlatego alergen musi być rozpuszczAlany. I już. A poza tym nie ma ograniczeń czym jest alergen: białkiem, cukrem, tłuszczem – czym tylko chce.

Alergen główny to alergen, na który więcej niż 50 procent przebadanych osób w populacji ma swoiste przeciwciała IgE skierowane przeciwko niemu, zgodnie z nazewnictwem przyjętym w raporcie ARIA . ARIA - TO TAKA BIBLIA DLA ALERGOLOGÓW. ŻEBY BYŁO WIADOMO ŻE JA TU DOBRE ŹRÓDłA UŻYWAM. A TAK PO LUDZKU - ALERGEN GŁÓWNY TO TAKI CO UCZULA WIĘKSZOŚĆ PACJENTÓW.

CZYLI ALERGIA TO TAKA NADWRAŻLIWOŚĆ Z PRZECIWCIAŁAMI. Mam wrażenie że okrutnie naukowo to wyszło, nie uważacie?

niedziela, 8 stycznia 2012

TRUDNE TEMATY (czyli filia bloga)

Częścią bloga "Ciekawa Medycyna", taką wyróżnioną, to "CIEKAWA MEDYCYNA - TRUDNE TEMATY. Tam jest o rzeczach w jakiś sposób mogących sprawiać trudność przy czytaniu: o seksie, o wydalaniu, itp. Powiesiłam tam właśnie tekst o mleku i kotach (i ludziach). Zapraszam. (kliknij)

piątek, 6 stycznia 2012

ZAWAŁ

Zawał serca, i nie tylko serca, to martwica.
I to konkretnie martwica powstająca w wyniku niedokrwienia, po uszkodzeniu naczynia.

Mamy dwa rodzaje zawałów (martwicy), całkiem logicznie rozróżnianych, zależnie do tego czy niedokrwienie powstaje:
-  w wyniku zatkania naczynia (np. przez blaszkę miażdżycową, albo skrzep) – wtedy mamy udar niedokrwienny;
-  czy przez pęknięcie i wylanie krwi obok – to jest udar krwotoczny.

Natomiast niezależnie od tego, w jakim mechanizmie dochodzi do ustania przepływu krwi, to właśnie w wyniku tego ustania, w obszarze zaopatrywanym przez dane naczynie krwionośne powstaje martwica. Logiczne.

Zawał może być: w sercu, w innym mięśniu, w śledzionie, w wątrobie, w mózgu (wtedy zwykle nazywa się udar), w krezce jelita, i w sumie – właściwie wszędzie, gdzie są naczynia krwionośne i jakaś tkanka czy narząd przez te naczynia ukrwiony.

Porozmawiamy o sercu i zawale serca.

Serce to nic innego jak worek mięśniowy. Serce ma swoje własne naczynia zaopatrujące mięsień w krew. Nie czerpie tlenu z krwi, którą pompuje. Ma swoje małe tętnice odchodzące od aorty, zaraz za zastawką, blisko początku aorty, zaraz jak wychodzi ona z serca. Z wnętrza serca żadna tętniczka nie odchodzi do mięśni. Byłoby zbyt duże ciśnienie. Tak, że serce jest ukrwione jak inne tkanki, swoimi naczyniami, normalnie, bez jakichś wyjątków. Jeśli zatka się któraś z jego zaopatrujących tętnic, to dochodzi do zawału, czyli martwicy. Mój kolega, któremu dziękuję za pytanie o zawał i podrzucenie tematu do odcinka, był ciekaw kiedy się umiera, a kiedy nie. Oczywiście myślał o udzielaniu pomocy. Przyjrzyjmy się, kiedy zawał zabija, a kiedy nie i co można zrobić.

Generalnie: im mniejszy zawał, tym większa szansa przeżycia. Rokowanie jest gorsze, jeśli martwica obejmuje znaczny obszar, oraz jeśli jest zawał jest pełnościenny, czyli obejmuje całą grubość worka mięśniowego. Bo niedokrwiony obszar najpierw boli, potem przestaje boleć, ale przede wszystkim: nie pracuje. Czyli serce może przestać tłoczyć krew. Jak obszar jest mały i nie przez całą ścianę, to większość mięśnia pozostaje żywa i działa. Jeśli obszar martwicy jest duży, i nie działa (nie kurczy się) na przykład pół obwodu serca, to mała szansa, żeby pacjent to przeżył. Serce przestanie tłoczyć krew.

Teraz coś, co będzie zaskoczeniem dla wielu osób. Uwaga. Jeśli pacjent chorował na serce, miał na przykład miażdżycę i w efekcie zwężenie naczynia – to bywa, że wytworzy mu się trochę krążenia obocznego z sąsiednich tętnic i zawał po zatkaniu głównego chorego naczynie będzie MNIEJSZY. Bo krążenie oboczne, czyli te sąsiednie naczynia przyjmą trochę ukrwienia, bo już wcześniej trochę przejęły. Ale to taka „prawda statystyczna”. Znaczy naprawdę osoba, która już choruje na serce może mieć krążenie oboczne i mniejszy zawał, to jest medyczne zjawisko, znane lekarzom, ale ostatecznie jednak w danym przypadku kluczowe jest to, jakie konkretnie naczynie się zatkało.
Podobnie im pacjent starszy, tym zwykle łatwiej przeżyje zawał, niż pacjent względnie młody. Bo starsi, już chorujący częściej mają wykształcone krążenie oboczne. Ale znów: jest to prawda statystyczna i zależy co się komu zatkało.


UWAGA – PO ZAWALE - UWAGA.
Jeśli masz zawał, lub ktoś z bliskim ma zawał, zwłaszcza świeży i przeżyłeś (pacjent przeżył) pierwsze godziny, to leczy zawał lekarz i wezwij pogotowie. Ale jest coś, co można zrobić niedługo po zawale, w kolejnych dniach, a konkretnie przez pierwsze dwa tygodnie po zawale. Coś, co bardzo może zmienić rokowanie. Co może decydować o życiu, albo o stopniu uszkodzenia serca. A co całkowicie jest po stronie pacjenta. Serio.

Teraz powiem coś bardzo ważnego. W sercu robi się blizna i jak każda inna blizna – jest miękka. Jeśli serce będzie pracować intensywnie, to ten obszar blizny się rozciągnie. Jak każda inna blizna. Jak mamy palec rozcięty nożem, to nie dłubiemy w tym i nie rozchylamy, prawda? Tylko dajemy się zrosnąć w spokoju. I tutaj tak samo. Przez pierwsze dwa tygodnie gojenia blizna jest miękka. A jak miękka blizna się rozciągnie, to się nie ściągnie sama przy pracującym sercu. Powiększy się, zrobi się wybrzuszenie, i nie będzie pracować. A przy pełnościennym zawale to taka rozciągnięta blizna może nawet pęknąć, bo martwica jest krucha.

Dlatego pacjent po zawale, czy ze świeżym zawałem MA LEŻEĆ. Plackiem. I NIE WSTAWAĆ. NAWET DO WC. Przez 2 tygodnie, żeby się zgoiło. Jak każda inna blizna.

A potem można…. no, zależnie od rodzaju zawału i tego, jak bardzo serce jest uszkodzone – można chodzić. Czasem, jak mały zawał, to wręcz wszystko można, może zgoić się bez śladu. Ale do tego momentu NALEŻY LEŻEĆ, żeby dać szansę sercu się zagoić, bo można sobie rozciągnąć ten martwy obszar i pogorszyć rokowanie.

A to już pacjent robi sobie sam i na własne życzenie. A można tego uniknąć. Zwróćcie uwagę, że lekarze rzadko mają czas usiąść i wytłumaczyć pacjentowi po co to leżenie. Z kolei pacjent wyrywa się z łóżka, bo wczoraj go strasznie bolało, a dziś już nie boli. (To, co jest w pełni martwe, to nie boli. Boli w trakcie obumierania tkanki, potem nie.) Pacjent rwie się, żeby wstawać i sobie udowodnić, że mu nic nie jest. Dlatego to wyraźnie piszę. MA LEŻEĆ PLACKIEM PRZEZ 2 TYGODNIE. Nie wstawać do jedzenie. Sikać do naczynia, na leżąco. Nie denerwować się. Robić wszystko, by serce pracowało bardzo, bardzo powoli. Leżeć. Tak na serio. Tylko 2 tygodnie, potem będzie można grać bohatera.

Zapamiętane? Wczytane? Uświadomicie znajomych zawałowców? Przez 2 tygodnie LEŻEĆ!


środa, 4 stycznia 2012

DEPILACJA LASEREM .

Koleżanka zapytała mnie o depilację laserem, przy okazji dziękuję za inspirację do napisania odcinka, na depilacji laserowej faktycznie trochę się znam, więc opiszę szczegółowo. Koleżanka pytała też o depilację „wiązką rozproszonego światła”, ale na tej się nie znam, więc nie opiszę. No, to jak działa ten laser:

MECHANIZM DZIAŁANIA
Depilacja leserem działa to tak, że naświetla się nogę (albo pachę, albo co tam się chce) pistolecikiem laserowym, emitującym wiązkę światła o konkretnych właściwościach światła. To promieniowanie wnika trochę w skórę, ale w miarę płytko. I co dalej? No i jak na zwykłym słońcu: co ciemne nagrzewa się mocniej. A to, co jasne – słabo. Włos, jeśli czarny,nagrzewa i wchłonie więcej i się wypala (TAK, WYPALA, CZUĆ OPALANYM KURCZAKIEM PODCZAS ZABIEGU), a skóra jest jasna, więc wchłonie dużo mniej i nic jej nie będzie. Pani od lasera robi przed zabiegiem właściwym próbę na skórze, żeby nie poparzyć, bo jak przedobrzy z mocą lasera, to poparzy. Dlatego robi próbę. Z kolei jak da za mało, to co prawda skóry nie poparzy, ale i przypalonego kurczaka nie będzie, a istotą procedury jest właśnie przypalenie. Serio. Tak dobrane, by przypalić włosy, a nie skórę.

U KOGO DZIAŁA NAJLEPIEJ
Czyli najlepiej mieć: białą skórę i czarne, grube włosy.
Włosów cienkich laser „nie łapie” – być może nie nagrzewają się dostatecznie mocno, by cebulki wypaliło, a chodzi nam właśnie o spalenie cebulek włosowych.

Wyobrażacie sobie tę kombinację: ciemne grube włosy na nogach, na jasnym tle? Najbardziej znienawidzoną przez posiadaczy, bo nic się z tym nie da zrobić? Jasne włosy na ciemnej skórze to można golić zwłaszcza jak delikatne, bo ani nie widać, ani, jeśli cienkie - to nie drapią. Cienkie włosy to można depilatorkiem jechać. Ale jak komu się wylosowały czarne i grube na jasnej, nie lubiącej słońca skórze – to trup i mogiła. Nogi nigdy dobrze nie dają się wydepilować. Ano – do czasu. Już nie! Na laserze to procentuje i wszystkie posiadaczki tej najtrudniejszej kombinacji teraz jako JEDYNE (tak, jako jedyne) mogą sobie zrobić bardzo gładkie nogi za kasę. I to trwale gładkie. Albo pachy. Albo co tam sobie chcą. A czemu jedyne? A bo przy innej kombinacji laser „nie chwyci”. I forsa w błoto.

CZY TO TRWAŁE?

Tak.
Na zawsze. Na tym polega cały cymes metody, że wypala cebulkę włosa. I nie odrasta.

Żeby tak było, należy zabieg powtórzyć 3 razy, w odstępach co 6 do 8 tygodni. A czemu tak? A bo trzeba utrafić ten okres, kiedy włos rośnie. Włos, i to każdy, na nodze, na głowie, na brwi - ma trzy fazy życia: fazę wzrostu (rośnie), fazę dojrzałości (stoi i nie rośnie) i trzecią – wypada i nie ma. I z tej samej cebulki zaczyna rosnąć znowu. Jak laser trafi pustą cebulkę po wpadniętym – to nie wypali. Ta metoda NIE jest wybiórcza. Nie trafia specjalnie w cebulki. Po prostu wypala ciemne i już. Więc ma być włos, żeby wypaliło. A po 6-8 tyg włosy są podobno najlepiej odrośnięte, i na takich ładnie odrośniętych robi się zabieg. Ładnie odrośniętych i świeżo ogolonych, bo w skórze po ogoleniu zostaje odrobinka włosa, (co każdy posiadacz ciemnych włosów wie) i ta odrobinka wystarczy, żeby się zagrzało od lasera. Jeśli facet ma ciemny zarost, to też sobie może zlikwidować problem golenia na trwale.

Czy 3 zabiegi wystarczą?

Jak ciemne włosy i biała skóra, to tak. Można wziąć więcej, do 5 czy 7. Więcej nie ma sensu, jeśli komuś nie pomogło do tej pory, to i nie pomoże. Ale jak najbardziej bywa, że 3 zabiegi wystarczą, znam, widziałam, czasem głaszczę.
Jeśli martwisz się, jak będzie u Ciebie, czy zadziała czy nie, to sobie coś zrób na próbę. Jakiś mały obszar ciała. Pachy, albo brzuch, ale nie całe nogi, bo to jednak jest wydatek ładnych kilku tysięcy. I jak już będzie przetestowane na próbce, 3 razy, w odstępach 6-8 tygodni, to patrzysz jak rośnie. I jak przez rok nie rośnie, to kolejnej zimy robisz całość. Dlaczego kolejnej ZIMY? Żeby skóra była blada, jak najjaśniejsza, a kontrast z włosem największy.

Uwaga – jeśli ktoś ma zaburzenia hormonalne, zwłaszcza leczone skutecznie, to włosy mogą zacząć rosnąć, bo hormony uaktywnią nowe cebulki. Rozwiązaniem jest robienie w najbardziej owłosionej fazie, jeśli tylko można. Najlepiej odstawić na ten czas leki i zarosnąć i zrobić laser. To oddzielny temat, wróćmy do zdrowych, ale ciut za bardzo owłosionych nóg. Albo pach.


CZY TO BOLI?

Tak. Niestety.

Bardzo?
Bardzo. Opowieści typu „bezbolesna depilacja”, to tani i kłamliwy chwyt reklamowy. Część pacjentów rezygnuje z powodu bólu. Czasem się trafia ktoś, kogo to jakoś nie boli, albo trochę szczypie, ale standardem jest pacjent ze łzami w oczach.

W końcu istotą sprawy jest to, że na własne życzenie fundujemy sobie oparzenie. Punkcikowe, ale tego największego stopnia, w końcu to przecież SPALONY włos śmierdzi, a skóra każdego włosa wokół jest przez kilka dni zaczerwieniona, bo po prostu jest oparzona. Nogi potem są w kropki. No, to nie dziwne, że zabieg boli, nie?

CO ZROBIĆ PRZECIWBÓLOWEGO?

Można sobie pomóc paracetamolem lub innym środkiem przeciwbólowym działającym ogólnie. Piszą w internetach coś o maściach typu Emla, znieczulających, ale to sobie pachy można znieczulić, bo to tylko na małą powierzchnię można, taką w sumie wielkości dłoni na całym ciele. To akurat dwie pachy by były. Więcej nie można, typu posmarować całe nogi, bo maść się wchłania, a to się wchłania, działa na serce, i to mocno. Więc nóg się nie da tak znieczulać.

Na nogi można kłaść zimne kompresy. Takie z lodówki, albo z zamrażalnika wręcz. Jak inteligentna wprawna kobitka robi laser, to kładzie kompres z lodówki na skórę przed pistoletem i drugi za pistoletem. Standardowo tam gdzie znam to tak robili, i jeszcze po zabiegu smarowali pantenolem. Można było też, i to nawet na miejscu, dokupić „lód w spraju” dla sportowców, to jest jakiś wynalazek na bazie eteru. Solidnie chłodzi. Ale kompres z zamrażalnika też solidnie chłodzi, a nie kosztuje 30 zł za puszeczkę, która na całe nogi absolutnie nie starcza. Ale sprey pomaga w bardziej czułe miejsca, np. pod kolami, czy tam, gdzie włosy są mocniejsze (więc oparzenie też jest największe).

SAM ZABIEG

Sam zabieg trwa długo, bo ten pistolecik to ma głowicę malutką, taką z 1cm na 1 cm. I tym małym pipkiem pani przelatuje po kolei, po kawałeczku, całą powierzchnię depilowaną. Przykładowo łydki albo uda: zabieg na nie trwa ze 2 godz. Całe nogi to pół dnia roboty. Panie mają wyliczone, co ile trwa i umawiając uzgadniają to i uprzedzają, że to trzeba na przykład 2 i pół godziny policzyć. Każde przyłożenie pistolecika i strzał (sygnalizowany piśnięciem) boli. Siedzi się w okularkach z filtrem, albo ma się zamknięte oczy i odwróconą twarz (np. przy depilacji pod kolanem). Standardem jest leżenie w trakcie zabiegu. Pani maluje po skórze flamastrem poletka i robi partiami. Między partiami okłada skórę zimnym kompresem, to że ma narysowane poletka pomaga skontrolować co już było naświetlone, a bo jeszcze nie. Jeśli pani nie okłada kompresami, należy ją do tego zachęcić. Generalnie panie się martwią, jak im pacjent z bólu skacze, w większość pacjentów skacze, więc nie ma problemów z namówieniem do zimnych kompresów. Zwykle same proponują. Można poprosić przerwę na jakieś siusiu czy herbatkę, nie trzeba leżeć ciurkiem kilku godzin.

Włosy należy mieć ogolone przed zabiegiem, można przyjść świeżo ogolonym, ale nie trzeba, można sobie ogolić na miejscu przed zabiegiem. A jak gdzieś się człowiek nie dotnie, np. pod kolanami (i konia z rzędem temu, kto sobie wygoli między ścięgnami pod kolanem od tyłu nogi i się nie zatnie) to pani ma jednorozówki golarki niedocięte włosy poprawi. Lepiej być za mało dokładnym, niż się zaciąć, bo przecież jak się zatnie, to strupek jest ciemny i trzeba pistolecikiem ominąć. Pani niedocięte poprawi. Włos świeżo ogolony daje mniejszy odczyn oparzenia, a zależy nam głównie na tym, co się dzieje w głębi skóry przy cebulce, a nie na skórze na wierzchu, gdzie tylko na darmo oparzy powierzchnię.

PO DEPILACJI

Takich nóg wydepilowanych i w czerwone kropki przez kilka dni nie można opalać, lepiej nie namaczać (pierwszy dzień nic, drugi i trzeci – krótki prysznic ewentualnie, wanna – nie, potem już można. Uwzględnij to, jeśli chodzisz na basen). Nie trzeć, np. jak robisz depilację „okolic bikini” to odpuść na kilka dni jazdę rowerem. Żeby nie trzeć tych popalonych kropek. To się goi szybko, ale ze 3 dni trzeba na to mieć.

No i już.

A KIEDY NIE MOŻNA ROBIĆ

Co dyskwalifikuje, oprócz ciemnej karnacji i jasnych albo cienkich włosów:
- Ciemna skóra (opalona skóra też, zima to dobry czas na działanie);
- Wysypka na skórze;
- Rany (łażenie po jeżynach dyskwalifikuje, do czasu zgojenia, podobnie zabawa z młodym kotkiem);
- Znamiona z pigmentem, przy czym nie przesadzajmy z tymi znamionami: na samym znamieniu usuwać nie można, ale można znamię ominąć pistolecikiem.
- LEKI – fotouczulające: ziele dziurawca, niektóre antybiotyki i zawsze sprawdź lek, czy nie daje wrażliwości na światło słoneczne. To powinno być specjalnie wpisane w ulotce w punkcie ostrzeżenia, a na pewno będzie wymienione w działaniach niepożądanych.

JESZCZE JEDNA UWAGA: GDZIE NIE ROBIĆ

Nie każdy gabinet robi dobrym laserem.
Dobry laser i dobre efekty (ludzie chwalą) mają na Kakowskiego, wpisać w wujka google i depilację laserem i wyjdzie. Jak będzie duże zainteresowanie, to podam konkrety, tel, adres, ale gabinet mi za tą reklamę nie płaci, więc się na razie wstrzymam.

Zły laser mają w jednym konkretnym punkcie w innej dzielnicy, bardzo ludzie się na niego skarżą. Może mają złą falę ustawioną w laserze, albo sobie czegoś nie skalibrowali. W każdym razie ludzie psioczą, że im odrastają włosy po zabiegu. Warto czytać opinie o salonie, i warto zrobić mały kawałek na próbę i przez parę miesięcy popatrzeć, nim się zrobi całe nogi.

PODSUMOWUJĄC

Sporo z tym zabawy (np. w porównaniu z 15 min golenia całych nóg), ale efekt zdecydowanie godny polecenia (TRWAŁE i GŁADKIE).

Czegóż chcieć więcej?


(No, pewnie niektórzy teraz będą żałować, że mają za cienkie albo za jasne włosy. )

poniedziałek, 2 stycznia 2012

ODMA .


Opublikowane na blogu dnia 02.01.2012, poprawki i redakcja na potrzeby książki 07.04.2017.

ODMA

Mój znajomy ma odmę. Od wczoraj. A to interesująco powitał Nowy Rok…

A co to ta ODMA?

Odma to jest stan (pacjenta), kiedy powietrze dostaje się między płuco, a ścianę klatki piersiowej. A dokładniej?
Normalnie to jest tak: płuco jedno i drugie to są dwa worki. One są wepchnięte do klatki piersiowej – może należałoby powiedzieć: wypełniają klatkę piersiową. Klatka piersiowa ma ze dwa centymetry grubości, znaczy jej ściana na ze dwa centymetry grubości u chudych osób, a w środku klatka piersiowa jest pusta i w tej pustce są płuca. Między workami płuc (płucami), a ścianą klatki piersiowej nie ma nic. Znaczy to wszystko ciasno do siebie przylega, może jest trochę zwilżone płynem, ale tego płynu jest bardzo mało. Płuco przylega do ściany klatki dlatego, że jest zwilżone. Tak, jak przekrojone dwie połówki kartofla – jak się nieraz na mokro skleją ze sobą, to trudno je rozdzielić. Wracając do płuc: jak oddychamy, to czy bierzemy wdech, czy robimy wydech, czyli niezależnie od tego, czy w płucach się robi podciśnienie, czy nadciśnienie – to i tak płuco się ściany klatki piersiowej „samo” trzyma, jak przyklejone, właśnie na tej odrobinie mokrego. Żadnego specjalnego kleju, ani mocowania tam nie ma. Pięknie to działa, nie?
Odma może powstać właśnie dlatego, że nie ma specjalnego kleju. Dlatego może taka odma się zrobić. Jeśli dostanie się powietrze między ścianę klatki piersiowej a płuco, to płuco się odkleja. I jeśli powietrza wchodzi coraz więcej (a może tak być), to się płuco stopniowo zapada (jak przekłuty worek) i coraz gorzej się pacjentowi oddycha.

A skąd się bierze powietrze w odmie?

Powietrze może wejść na dwa sposoby:
- Albo od środka – jak na przykład pęknie pęcherzyk płucny. (Rzadko pękają, palaczom trochę częściej).
- Albo od zewnątrz, jak na przykład ktoś się zrani w klatkę piersiową, rana będzie dość głęboka i sięgnie płuc.
Powietrze, w miejscu gdzie go być nie powinno, sprawia płuca się gorzej napełniają i pacjentowi jest duszno.

Jak się leczy?

A to zależy od wielkości odmy:
Jak duża odma - to zakłada się drenik od zewnątrz i odsysa.
- A jak mała odma - to wystarczy wąs tlenowy i pooszczędzać się i bywa, że „samo” wróci do normy w parę dni.

Dużo zdrowia szanownemu pacjentowi.
Aktualizacja 2017: pacjent wrócił do zdrowia szybko, odma nie nawracała. Na szczęście.

KOŚCI są żywe

KOŚCI SĄ ŻYWE


Zgadało mi się ze znajomą artystką na temat owalu twarzy, konkretnie owalu męskiego i kobiecego. Bo i w przypadku czaszki i w przypadku miednicy, czyli bioder - można po samych kościach odróżnić płeć. Po samych kościach. Serio. Bez ciała. Same, suche kości. I malarze takie rzeczy wiedzą, bo właśnie owal twarzy męski i kobiecy jest inny.

Płeć poznaje się po tych miejscach, gdzie są przyczepy mięśni i po tym, jak one wyglądają. Jak są masywne. Bo każdy guz na kości, wyrostek, górka, czy kresa, czy dołek - to jest przyczep ścięgna mięśnia. Na kości żadnych górek, czy wyrostków "tak sobie" i bez celu to nie ma. One się powiększają jak mięsień ciągnie kość. Wiele osób tego nie wie. Tam coś wtedy jest z ładunkiem elektrostatycznym i naprężeniami. Jak kość się napręża, kiedy mięsień ciągnie, to powstaje ładunek. To jest sygnał dla komórek w kości. Bo w kości są żywe komórki kościotwórcze (osteoblasty) i kościogubne (osteoklasty) i one na bieżąco tą kość i tworzą i zjadają i modelują.

Wtedy moja przyjaciółka, malarka, bardzo się zdziwiła:
- Ej, to my zmiennokształtni jesteśmy ? Jak tam te kości się cały czas modelują?
Ano dokładnie. Jesteśmy zmiennokształtni.

Te komórki to sobie siedzą w kości, i nie dość tego, jeszcze po niej i w niej łażą. Kość nie jest lita. Nie jest całkowicie uwapniona, równo wszędzie tak samo, a sporo ludzi tak myśli, jeśli się nie zastanowi. Kość jest porowata, wystarczy popatrzeć na jakiekolwiek zdjęcie rentgenowskie, pierwsze lepsze. W kości jest siateczka BELECZEK KOSTNYCH.

Ludzie myślą, że kość JEST. I już. I że można ją wyjąć, postukać o stół, że to jest coś martwego. A to wcale nie, to jest w środku żywe!

Weźmy na przykład kobietę w ciąży: to jej z organizmu wapń idzie na budowę kości dzieciaka. No, a skąd ten wapń „idzie” i którędy? Ano, z krwi idzie. Ale we krwi jest mniej więcej stałe stężenie wapnia. Gdyby nie było mielibyśmy skurcze i inne ciężcie zaburzenia. To skąd jest wapń uzupełniany? Ano z kości właśnie. I z zębów, zęby to też kość. I dlatego często ciąża = dentysta.

Tu malarka wypowiedziała się o własnych zębach we własnej ciąży, potwierdzając moje opisy. Szczegółów jej zębów nie podam, bo to już dane osobowe, i mogłaby dać w zęby mi.

A inny aspekt naszej zmiennokształtności: kulturysta, który ćwiczy, albo taki cherlak, co dopiero zaczyna zaczyna ćwiczyć, to buduje sobie mięśnie, ale – uwaga, uwaga - nie tylko. Robią mu się i przyczepy. I taki mięśniak, jak się go rysuje, nawet w najprostszym komiksie, to jest bardziej kanciasty. Kanciastość jest nie na mięśniach, one są przecież miękkie, a na przyczepach. Tam jest wrażenie kanciastości, bo te miejsca przyczepu, czyli guzy i wypustki na kości, robią się większe i bardziej widoczne. Ha! Wiedzieliście o tym?

Ale, ale… Nie dokończyłam o osteoklastach i osteoblastach, czyli tych komórkach, co zjadają, oraz co budują kość.
One lubią te ładunki, co się tworzą jak się kość napręża i wygina pod obciążeniem, albo jak mięsień ciągnie. I w taki sposób odgryzają i nadbudowują, żeby kość się prostowała. Jeśli się ugina.
A przyczep mięśnia rozbudowują tak, żeby rósł. I stąd, z tych naprężeń, wiedzą gdzie budować. Jak się kość napręży, to się te ładunki robią: jak kość się gnie, to się z jednej naciąga, a z drugiej sprasowuje. I jedne z tych komórek „wolą” jak się gnie, a drugie - jak się rozciąga i odpowiednio sobie tam wędrują i robią swoje (zjadają albo budują). Wywietrzało mi co to dokładniej za ładunki przez 15 lat, ale to ten mechanizm. Nie geny. Nie jakieś wymuskane mediatory białkowe. Tylko czysta piękna mechanika. Nic tylko mosty budować. Piękne, prawda?