piątek, 6 stycznia 2012

ZAWAŁ

Zawał serca, i nie tylko serca, to martwica.
I to konkretnie martwica powstająca w wyniku niedokrwienia, po uszkodzeniu naczynia.

Mamy dwa rodzaje zawałów (martwicy), całkiem logicznie rozróżnianych, zależnie do tego czy niedokrwienie powstaje:
-  w wyniku zatkania naczynia (np. przez blaszkę miażdżycową, albo skrzep) – wtedy mamy udar niedokrwienny;
-  czy przez pęknięcie i wylanie krwi obok – to jest udar krwotoczny.

Natomiast niezależnie od tego, w jakim mechanizmie dochodzi do ustania przepływu krwi, to właśnie w wyniku tego ustania, w obszarze zaopatrywanym przez dane naczynie krwionośne powstaje martwica. Logiczne.

Zawał może być: w sercu, w innym mięśniu, w śledzionie, w wątrobie, w mózgu (wtedy zwykle nazywa się udar), w krezce jelita, i w sumie – właściwie wszędzie, gdzie są naczynia krwionośne i jakaś tkanka czy narząd przez te naczynia ukrwiony.

Porozmawiamy o sercu i zawale serca.

Serce to nic innego jak worek mięśniowy. Serce ma swoje własne naczynia zaopatrujące mięsień w krew. Nie czerpie tlenu z krwi, którą pompuje. Ma swoje małe tętnice odchodzące od aorty, zaraz za zastawką, blisko początku aorty, zaraz jak wychodzi ona z serca. Z wnętrza serca żadna tętniczka nie odchodzi do mięśni. Byłoby zbyt duże ciśnienie. Tak, że serce jest ukrwione jak inne tkanki, swoimi naczyniami, normalnie, bez jakichś wyjątków. Jeśli zatka się któraś z jego zaopatrujących tętnic, to dochodzi do zawału, czyli martwicy. Mój kolega, któremu dziękuję za pytanie o zawał i podrzucenie tematu do odcinka, był ciekaw kiedy się umiera, a kiedy nie. Oczywiście myślał o udzielaniu pomocy. Przyjrzyjmy się, kiedy zawał zabija, a kiedy nie i co można zrobić.

Generalnie: im mniejszy zawał, tym większa szansa przeżycia. Rokowanie jest gorsze, jeśli martwica obejmuje znaczny obszar, oraz jeśli jest zawał jest pełnościenny, czyli obejmuje całą grubość worka mięśniowego. Bo niedokrwiony obszar najpierw boli, potem przestaje boleć, ale przede wszystkim: nie pracuje. Czyli serce może przestać tłoczyć krew. Jak obszar jest mały i nie przez całą ścianę, to większość mięśnia pozostaje żywa i działa. Jeśli obszar martwicy jest duży, i nie działa (nie kurczy się) na przykład pół obwodu serca, to mała szansa, żeby pacjent to przeżył. Serce przestanie tłoczyć krew.

Teraz coś, co będzie zaskoczeniem dla wielu osób. Uwaga. Jeśli pacjent chorował na serce, miał na przykład miażdżycę i w efekcie zwężenie naczynia – to bywa, że wytworzy mu się trochę krążenia obocznego z sąsiednich tętnic i zawał po zatkaniu głównego chorego naczynie będzie MNIEJSZY. Bo krążenie oboczne, czyli te sąsiednie naczynia przyjmą trochę ukrwienia, bo już wcześniej trochę przejęły. Ale to taka „prawda statystyczna”. Znaczy naprawdę osoba, która już choruje na serce może mieć krążenie oboczne i mniejszy zawał, to jest medyczne zjawisko, znane lekarzom, ale ostatecznie jednak w danym przypadku kluczowe jest to, jakie konkretnie naczynie się zatkało.
Podobnie im pacjent starszy, tym zwykle łatwiej przeżyje zawał, niż pacjent względnie młody. Bo starsi, już chorujący częściej mają wykształcone krążenie oboczne. Ale znów: jest to prawda statystyczna i zależy co się komu zatkało.


UWAGA – PO ZAWALE - UWAGA.
Jeśli masz zawał, lub ktoś z bliskim ma zawał, zwłaszcza świeży i przeżyłeś (pacjent przeżył) pierwsze godziny, to leczy zawał lekarz i wezwij pogotowie. Ale jest coś, co można zrobić niedługo po zawale, w kolejnych dniach, a konkretnie przez pierwsze dwa tygodnie po zawale. Coś, co bardzo może zmienić rokowanie. Co może decydować o życiu, albo o stopniu uszkodzenia serca. A co całkowicie jest po stronie pacjenta. Serio.

Teraz powiem coś bardzo ważnego. W sercu robi się blizna i jak każda inna blizna – jest miękka. Jeśli serce będzie pracować intensywnie, to ten obszar blizny się rozciągnie. Jak każda inna blizna. Jak mamy palec rozcięty nożem, to nie dłubiemy w tym i nie rozchylamy, prawda? Tylko dajemy się zrosnąć w spokoju. I tutaj tak samo. Przez pierwsze dwa tygodnie gojenia blizna jest miękka. A jak miękka blizna się rozciągnie, to się nie ściągnie sama przy pracującym sercu. Powiększy się, zrobi się wybrzuszenie, i nie będzie pracować. A przy pełnościennym zawale to taka rozciągnięta blizna może nawet pęknąć, bo martwica jest krucha.

Dlatego pacjent po zawale, czy ze świeżym zawałem MA LEŻEĆ. Plackiem. I NIE WSTAWAĆ. NAWET DO WC. Przez 2 tygodnie, żeby się zgoiło. Jak każda inna blizna.

A potem można…. no, zależnie od rodzaju zawału i tego, jak bardzo serce jest uszkodzone – można chodzić. Czasem, jak mały zawał, to wręcz wszystko można, może zgoić się bez śladu. Ale do tego momentu NALEŻY LEŻEĆ, żeby dać szansę sercu się zagoić, bo można sobie rozciągnąć ten martwy obszar i pogorszyć rokowanie.

A to już pacjent robi sobie sam i na własne życzenie. A można tego uniknąć. Zwróćcie uwagę, że lekarze rzadko mają czas usiąść i wytłumaczyć pacjentowi po co to leżenie. Z kolei pacjent wyrywa się z łóżka, bo wczoraj go strasznie bolało, a dziś już nie boli. (To, co jest w pełni martwe, to nie boli. Boli w trakcie obumierania tkanki, potem nie.) Pacjent rwie się, żeby wstawać i sobie udowodnić, że mu nic nie jest. Dlatego to wyraźnie piszę. MA LEŻEĆ PLACKIEM PRZEZ 2 TYGODNIE. Nie wstawać do jedzenie. Sikać do naczynia, na leżąco. Nie denerwować się. Robić wszystko, by serce pracowało bardzo, bardzo powoli. Leżeć. Tak na serio. Tylko 2 tygodnie, potem będzie można grać bohatera.

Zapamiętane? Wczytane? Uświadomicie znajomych zawałowców? Przez 2 tygodnie LEŻEĆ!


Brak komentarzy: