Zawał
serca, i nie tylko serca, to martwica.
I
to konkretnie martwica powstająca w wyniku niedokrwienia, po
uszkodzeniu naczynia.
Mamy
dwa rodzaje zawałów (martwicy), całkiem logicznie rozróżnianych,
zależnie
do tego czy niedokrwienie powstaje:
-
w wyniku zatkania naczynia (np. przez blaszkę miażdżycową,
albo skrzep) – wtedy mamy udar niedokrwienny;
-
czy przez pęknięcie i wylanie krwi obok – to jest
udar krwotoczny.
Natomiast
niezależnie od tego, w jakim mechanizmie dochodzi do ustania
przepływu krwi, to właśnie w wyniku tego ustania, w obszarze
zaopatrywanym przez dane naczynie krwionośne powstaje martwica.
Logiczne.
Zawał
może być: w sercu, w innym mięśniu, w śledzionie, w wątrobie, w
mózgu (wtedy zwykle nazywa się udar), w krezce jelita, i w sumie –
właściwie wszędzie, gdzie są naczynia krwionośne i jakaś tkanka
czy narząd przez te naczynia ukrwiony.
Porozmawiamy
o sercu i zawale serca.
Serce
to nic innego jak worek mięśniowy. Serce ma swoje własne naczynia
zaopatrujące mięsień w krew. Nie czerpie tlenu z krwi, którą
pompuje. Ma swoje małe tętnice odchodzące od aorty, zaraz za
zastawką, blisko początku aorty, zaraz jak wychodzi ona z serca. Z
wnętrza serca żadna tętniczka nie odchodzi do mięśni. Byłoby
zbyt duże ciśnienie. Tak, że serce jest ukrwione jak inne tkanki,
swoimi naczyniami, normalnie, bez jakichś wyjątków. Jeśli zatka
się któraś z jego zaopatrujących tętnic, to dochodzi do zawału,
czyli martwicy. Mój kolega, któremu dziękuję za pytanie o zawał
i podrzucenie tematu do odcinka, był ciekaw kiedy się umiera, a
kiedy nie. Oczywiście myślał o udzielaniu pomocy. Przyjrzyjmy się,
kiedy zawał zabija, a kiedy nie i co można zrobić.
Generalnie:
im mniejszy zawał, tym większa szansa przeżycia. Rokowanie jest
gorsze, jeśli martwica obejmuje znaczny obszar, oraz jeśli jest
zawał jest pełnościenny, czyli obejmuje całą grubość worka
mięśniowego. Bo niedokrwiony obszar najpierw boli, potem przestaje
boleć, ale przede wszystkim: nie pracuje. Czyli serce może przestać
tłoczyć krew. Jak obszar jest mały i nie przez całą ścianę, to
większość mięśnia pozostaje żywa i działa. Jeśli obszar
martwicy jest duży, i nie działa (nie kurczy się) na przykład pół
obwodu serca, to mała szansa, żeby pacjent to przeżył. Serce
przestanie tłoczyć krew.
Teraz
coś, co będzie zaskoczeniem dla wielu osób. Uwaga. Jeśli pacjent
chorował na serce, miał na przykład miażdżycę i w efekcie
zwężenie naczynia – to bywa, że wytworzy mu się trochę
krążenia obocznego z sąsiednich tętnic i zawał po zatkaniu
głównego chorego naczynie będzie MNIEJSZY. Bo krążenie oboczne,
czyli te sąsiednie naczynia przyjmą trochę ukrwienia, bo już
wcześniej trochę przejęły. Ale to taka „prawda statystyczna”.
Znaczy naprawdę osoba, która już choruje na serce może mieć
krążenie oboczne i mniejszy zawał, to jest medyczne zjawisko,
znane lekarzom, ale ostatecznie jednak w danym przypadku kluczowe
jest to, jakie konkretnie naczynie się zatkało.
Podobnie
im pacjent starszy, tym zwykle łatwiej przeżyje zawał, niż
pacjent względnie młody. Bo starsi, już chorujący częściej mają
wykształcone krążenie oboczne. Ale znów: jest to prawda
statystyczna i zależy co się komu zatkało.
UWAGA
– PO ZAWALE - UWAGA.
Jeśli
masz zawał, lub ktoś z bliskim ma zawał, zwłaszcza świeży i
przeżyłeś (pacjent przeżył) pierwsze godziny, to leczy zawał
lekarz i wezwij pogotowie. Ale jest coś, co można zrobić niedługo
po zawale, w kolejnych dniach, a konkretnie przez pierwsze dwa
tygodnie po zawale. Coś, co bardzo może zmienić rokowanie. Co może
decydować o życiu, albo o stopniu uszkodzenia serca. A co
całkowicie jest po stronie pacjenta. Serio.
Teraz
powiem coś bardzo ważnego. W sercu robi się blizna i jak każda
inna blizna – jest miękka. Jeśli serce będzie pracować
intensywnie, to ten obszar blizny się rozciągnie. Jak każda inna
blizna. Jak mamy palec rozcięty nożem, to nie dłubiemy w tym i nie
rozchylamy, prawda? Tylko dajemy się zrosnąć w spokoju. I tutaj
tak samo. Przez pierwsze dwa tygodnie gojenia blizna jest miękka. A
jak miękka blizna się rozciągnie, to się nie ściągnie sama przy
pracującym sercu. Powiększy się, zrobi się wybrzuszenie, i nie
będzie pracować. A przy pełnościennym zawale to taka
rozciągnięta blizna może nawet pęknąć, bo martwica jest krucha.
Dlatego
pacjent po zawale, czy ze świeżym zawałem MA LEŻEĆ. Plackiem. I
NIE WSTAWAĆ. NAWET DO WC. Przez 2 tygodnie, żeby się
zgoiło. Jak każda inna blizna.
A
potem można…. no, zależnie od rodzaju zawału i tego, jak bardzo
serce jest uszkodzone – można chodzić. Czasem, jak mały zawał,
to wręcz wszystko można, może zgoić się bez śladu. Ale do tego
momentu NALEŻY LEŻEĆ, żeby dać szansę sercu się zagoić, bo
można sobie rozciągnąć ten martwy obszar i pogorszyć rokowanie.
A
to już pacjent robi sobie sam i na własne życzenie. A można tego
uniknąć. Zwróćcie uwagę, że lekarze rzadko mają czas usiąść
i wytłumaczyć pacjentowi po co to leżenie. Z kolei pacjent wyrywa
się z łóżka, bo wczoraj go strasznie bolało, a dziś już nie
boli. (To, co jest w pełni martwe, to nie boli. Boli w trakcie
obumierania tkanki, potem nie.) Pacjent rwie się, żeby wstawać i
sobie udowodnić, że mu nic nie jest. Dlatego to wyraźnie piszę.
MA LEŻEĆ PLACKIEM PRZEZ 2 TYGODNIE. Nie wstawać do jedzenie. Sikać
do naczynia, na leżąco. Nie denerwować się. Robić wszystko, by
serce pracowało bardzo, bardzo powoli. Leżeć. Tak na serio. Tylko
2 tygodnie, potem będzie można grać bohatera.
Zapamiętane?
Wczytane? Uświadomicie znajomych zawałowców? Przez 2 tygodnie
LEŻEĆ!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz