niedziela, 6 marca 2016

Która głodówka najlepsza?


Głodówka jest niefizjologiczna, bo daje efekt jojo. Będziemy tyć, w odpowiedzi na głodzenie.
Jestem przeciwnikiem głodówek.

Jedyny sens widzę w głodówce, jeśli mamy jakieś złogi, czy ognisko zapalne i chcemy to usunąć z organizmu. Ewentualnie jeśli potrzebujemy schudnąć szybko, ze względów zdrowotnych (chore nogi, albo zbliżająca się operacja). A jeśli chcemy ot tak, trochę schudnąć - zdecydowanie lepiej po prostu zmienić styl jedzenia - a nie od czasu do czasu szarpnąć się na duży głód, a potem jeść byle jak.

A teraz do rzeczy:

Głodówki sensowne

1. Głodówka warzywna Ewy Dąbrowskiej.
Najbardziej przemawia do mnie głodówka warzywna - zwana głodówką Ewy Dąbrowskiej.
Tam je się niskoskrobiowe i niskobiałkowe warzywa i niektóre owoce (niskocukrowe). Nie ma ziemniaków (bo skrobia, za sycące), nie ma fasolowych (bo białko), nie ma omasty, tłuszczy, pestek, mięsa, mleka, olejów, ani nic. Można sobie posolić. I można jeść kwaszone. Można soki, można surowe, gotowane, albo pieczone. Przy czym proszę się nie łudzić, że 10 warzyw na krzyż daje jakieś ciekawe posiłki. Po tygodniu już się trochę nudzi. Można jeść  ile się chce, przy czym tym się po prostu nie da najeść. Można ustrzelać tym ze 400,, może 600 kalorii dziennie, przy przeciętnym zapotrzebowaniu około 2,5 tys. na dobę. W praktyce oznacza to głodówkę, a nie dietę.

Sens takiej głodówki polega na tym, że warzywa dają witaminy, potrzebne do spalania tego, co nam się zjada z naszego ciała - a na pierwszy ogień idzie to, co niepotrzebne: tłuszcz, ale i złogi, blizny, zwyrodnienia, stare otorbione ogniska zapalne. W czasie diety te miejsca, co były kiedyś (lub teraz) chore - mogą boleć. Ale dlatego, że się oczyszczają.

Ta powyższa dieta wydaje mi się najbardziej logiczna.

2. Na samej wodzie
Wadą jest brak witamin, które przy spalaniu złogów wydają się przydatne. Ale od biedy mogłaby być, jest w miarę logiczna.


Głodówka mniej sensowna:

3. 1000 kalorii 
Taka wersja głodówki, czy lepiej powiedzieć - bardzo restrykcyjnej diety odchudzającej - to faktycznie daje efekt tego, że schudniemy. Dlatego, że jemy poniżej tego (około) 2,5 tysiąca dziennie, który normalnie potrzebujemy. Tylko będzie to bardziej męczące niż na pełnej głodówce, bo tam organizm przestawi się na spalanie siebie, a tutaj raz spala siebie, a raz posiłek.  Może być trudniej znieść. Wbrew pozorom. Ale to może być sensowna dieta, zwłaszcza, jak w ramach tych 1000 kalorii znajdą się sensowne składniki, w tym dużo warzyw.


Głodówki, które nie wydają mi się sensowne:

Głodówki niedoborowe - czyli takie wynalazki, gdzie jemy takie pożywienie, gdzie czegoś istotnego do życia brakuje  - i bez tego możliwe jest, że faktycznie chudniemy, bo nie dostarczamy kompletu składników potrzebnych do bieżącego funkcjonowania.
Przykładowe:
- na kaszy jaglanej - je się tylko kaszę - uchodzi za jakąś super-hiper, że odkwasza. Nie znam mechanizmu odkwaszania, i chętnie się dowiem więcej z jakiegoś porządnego źródła (jak wiesz w jakim mechanizmie to ma działać - napisz mi, proszę, w komentarzu, lub mailem). Ale jest to dieta  niedoborowa. Dzień czy parę dni nie zaszkodzi. Parę tygodni - tu już mój zdrowy rozsądek zaczyna protestować. Nie podoba mi się niedoborowy mechanizm głodówki.
- litery alfabetu (jemy tylko na daną literę) - i tym podobne wynalazki - czyli głodówki niedoborowe - nie dostarczamy kompletu potrzebnych składników, ale obfitość energii jest.

Tu jest jakiś bardzo chory i niebezpieczny mechanizm do chudnięcia: organizm dostaje obfitość kalorii, ale nie ma potrzebnych niektórych składników. Tak jakby robiło rowery i zabrakło pedałów. Nie będzie więcej rowerów niż mamy pedałów. Tak, można w tym mechanizmie schudnąć, ale uwaga: można sobie zrobić krzywdę, jeśli coś się będzie odkładało z jedzenia. Organizm, będzie usiłował znaleźć brakujące składniki w podawanych pokarmach, w których jest ich za mało - paradoksalnie można na tym jeszcze utyć, albo odłożyć sobie niekorzystne rzeczy w organizmie.


I jeszcze jedno na koniec:

Proszę unikać jak ognia specyfików o nieznanym składzie, jakiś cudownych tabletek na schudnięcie.
Do moich ulubionych, SPOTYKANYCH OBECNIE W HANDLU  należą takie z:
- narkotykiem. Faktycznie po tym się nie chce jeść, ale ma się zmiany w psychice. Oby przemijające, ale czasem trwałe....
- tasiemcem. Tak, dobrze widzicie. Afera o to była. Były w sprzedaży preparaty z żywymi główkami tasiemca, one (główki) są mikroskopijne. Po tym się faktycznie chudnie. Bądźcie pewni, co kupujecie. Nie  prościej po prostu ograniczyć jedzenie?

Proszę nie liczyć, że coś cudownego, jakaś tabletka, czy zioło, sprawi że nagle i bezboleśnie schudniemy. Ludzkie organizmy przez wiele tysięcy lat żyły w niedoborze jedzenia, przeżywali lepiej ci, którym smakowało jedzenie słodkie i tłuste, kaloryczne. Mamy, jako gatunek, tendencje do tycia. Żadna tabletka nie pomoże, żadna głodówka tego za nas nie załatwi (mogą trochę pomóc). Najlepszą metodą jest zmiana zwykłego jedzenia, tego na co dzień. Zmiana stylu życia. Nie polecam głodówek.

I tak dla porządku - przejściówki przed i po głodówce:
Przy głodówce, jeśli ktoś się zdecyduje, warto zrobić okres przejściowy w jedzeniu przed i po głodówce - żeby nie przechodzić drastycznie między sposobami żywienia. Łatwiej jest znieść samą głodówkę. Przez okres przejściowy rozumiem jedzenie głównie jarzyn, z wycofaniem najbardziej odżywczych produktów jak mięso i tłuszcze. Taki wstęp do diety. I pożegnanie po głodówce - nie można raptownie wrócić do zwykłego jedzenia, bo się choruje.

Podsumowując: nie polecam głodówek. Jeśli już, to proszę przemyśleć którą. Najlepiej, jeśli tylko  potrafisz, po prostu łagodnie zmodyfikować sobie styl jedzenia.

--
Inne wpisy dotyczące chudnięcia i nadwagi: KLIKNIJ

Brak komentarzy: