piątek, 3 lutego 2012

TŁUSTA czy UMIĘŚNIONA

Sama zapowiedź tematu BMI i nadwagi zrobiła mi taki ruch w komentarzach, jakiego jeszcze na tym blogu nie było.

Czym mierzyć tą prawidłową masę ciała? Bo osoba, która dużo ćwiczy i ma rozbudowane mięśnie oczywiście będzie ciężka. Podobnie jak osoba otyła. No i jak to odróżnić? Czym mierzyć?

Słuchajcie, prawie wszyscy czytelnicy, którzy dali komentarze i których znam osobiście prowadzą typowo miejski tryb życia: praca przy kompie jako zajęcie główne, i jakieś umiarkowane ćwiczenia, spacery itp., albo wręcz żadne ćwiczenia. Więc proszę mi się tu rozbudowanymi mięśniami nie zasłaniać.

Co prawda BMI jest stworzony do oceny populacji – jak słusznie zauważa czytelniczka - to jednak spokojnie się nadaje do indywidualnej oceny mieszczuchów, bo mieszczuchy są podobnie słabo umięśnione. Zalety: jest prosty, nie wymaga noszenia przy sobie siatek centylowych, ani innych pomocy, można sobie ołówkiem na kartce policzyć. I jest przyjęty i stosowany do oceny. I tego się trzymajmy.

Natomiast dwie czytelniczki sugerują pomiar tkanki tłuszczowej. Słusznie. Jedna twierdzi, że to jest w miarę proste. Chętnie poznam prostą metodę oceny. Jest taki napór na chudnięcie, że to się może przydać właśnie dla ćwiczących. Bo to jakieś szaleństwo się dzieje. Ja nie mówię, że jako populacja nie jesteśmy za grubi, bo jesteśmy. Ale pojedyncza osoba zwykle widzi siebie bardziej grubą, niż faktycznie jest. Z tym chcę powalczyć.

Generalnie ta sama objętość tłuszczu jest lżejsza, niż ta sama objętość mięśnia. Mięsień tonie w wodzie (zobacz, jak wrzucasz mięso do zupy). A tłuszcz pływa (oczka na rosole). Dlatego jak ktoś się zaczyna odchudzać poprzez ćwiczenia to może wręcz "przytyć", bo wyrabiają mu się mięśnie i jeszcze w dodatku uwapniają kości. Bywa, że szybciej rosną mięśnie, niż się spala tłuszcz. I wtedy jest panika „tyję!”. A wcale się nie tyje, tylko rosną mięśnie. Zwłaszcza na początku treningów. A jeszcze jak ktoś lata się ważyć co kilka godzin, ojoj….

Sama w studenckich czasach ćwiczyłam bardzo intensywnie i zjechałam do najmniejszych cyferek na wadze, jakie miałam w życiu. Wtedy miałam wyraźne oznaki niedowagi: wystawały mi żebra, było mi wiecznie zimno, wiecznie głodno, i wtedy naprawdę nie dawało się siedzieć na twardym krześle, po prostu bolało. Podkładałam sobie coś na uczelni na twarde krzesła, bodaj rękawiczki, czy sweter. A jak doszło kilo więcej, to problemy znikły. I ta moja najmniejsza masa to było o 3 kilo WIĘCEJ niż mówiło BMI o najmniejszej należnej dla mnie. Cóż... Ja nawet nie mam grubej kości, ja po prostu mam rodzinnie dobrze uwapnioną kość, i w perspektywie żadnych problemów z osteoporozą. I pamiętam o tych 3 kg patrząc we własne BMI, i w lustro, oraz wsłuchując się w swoje samopoczucie.

Proszę się nie modlić do swojej wagi łazienkowej. 


Ani do BMI. Ani do żadnego innego wskaźnika. Ma być ci dobrze w twoim ciele. Nawet jak wskaźniki mówią, że trochę za dużo albo trochę za mało – to się nie przejmuj, ma ci być po prostu dobrze. Jak się czujesz za gruba – to schudnij, ale nie przeginaj! A jeśli wskaźniki mówią, że dużo za dużo, albo dużo za mało – to wtedy już się należy leczyć. Ale proszę, nie dopatrujcie się problemu tam, gdzie go nie ma. Stres szkodzi.

Jak napisała w komentarzu czytelniczka: WYGLĄDAĆ NORMALNIE. Genialne.

4 komentarze:

Karolina pisze...

Dla moich klientów sprawdza mi się waga elektroniczna, która pokazuje ci porcentowo mase mieśniową i procentowa tłuszcz...oczywiście najprawdopodobniej nie jest to totalnie dokładne ale daje o wiele lepsze przybliżenie stanu klienta...zwlaszcza takiego co dopiero zaczyna ćwiczyć...i mu mieśnie przyrastają a waga stoi...jest to najprostrze podejście...można jeszcze mierzyć fałdy ale to już trochę więcej roboty...poza tym oczywiście poza waga zawsze mierze obwód w biodrach, tali, udach, klatce piersiowej.....

Anonimowy pisze...

A ja i tak będę się zasłaniać moimi mięśniami ;) Choć troszkę tłuszczyku na nich niewątpliwie jest, nie zamierzam go ukrywać ani się jego wstydzić.
Zgadzam się, że podczas intensywnego ćwiczenia "tłuszcz przekuwa się na mięśnie" (jak to ja mawiam), a więc przy stałej diecie można nie zauważyć znikania tłuszczu. Ale wprawne ręce wyczują, że to już nie tłuszcz, a mięsień (np. mięśnie brzucha).
I zgadzam się z tym, że sport (jakikolwiek) zwiększa zapotrzebowanie na energię. Mój organizm na przykład gromko domaga się cukru. Więc dzień bez batonika dniem straconym ;) Zwłaszcza ten dzień, kiedy akurat ćwiczę ;)
Niśka

wagi elektroniczne pisze...

Bardzo ciekawa uwaga. Jestem pewien, że opisałeś wszytko co się dało na temat waga samochodowa dzięki czemu jestem teraz bardziej bogaty w wiedzę. Mam nadzieje, że będziesz jeszcze pisać tak ciekawe informacje. Nie poprzestawaj na tym co już udało Ci się napisać albowiem temat wag elektronicznych jest praktycznie nie wyczerpany.

Lila pisze...

Bardzo dziękuję za wpis do mojego bloga, to miłe kiedy zaczynam być obiektem zainteresowania zewnętrznych firm.

A teraz: Tak konkretnie to, o co masz na myśli? Czy jest to jedynie post-automat, który wstawia z góry wygenerowany tekst? I jest to możliwe bo wyłączyłam filtr antyspamowy "udowodnij że nie jesteś robotem", czyli ten taki z zamazanym tekstem z obrazka?

Łałtorka bloga. Lila